piątek, 19 czerwca 2020

GLACIER NATIONAL PARK

W północno-zachodniej części Montany, wzdłuż granicy z kanadyjską prowincją Alberta
znajduje się krajobrazowa perła Stanów Zjednoczonych - Glacier National Park 
- od 1995 r. figuruje na liście światowego dziedzictwa przyrody UNESCO
Dla wielu osób Glacier National Park - ze swoimi wysokimi ośnieżonymi szczytami Gór Skalistych
i skrzącymi się u ich stóp krystalicznie czystymi górskimi jeziorami
- to najpiękniejszy park narodowy Stanów Zjednoczonych. 


Udaliśmy się tam w drugiej połowie czerwca 2020 r., zaraz po opuszczeniu fascynującej krainy Yellowstone (którą opisałam TUTAJ). 




Z Wyoming wystarczyło zaledwie "podskoczyć" kawałek wyżej na północ, aby po pokonaniu bezkresnych łąk Montany, dotrzeć do surowego, ale jakże pięknego terytorium, wyrzeźbionego tysiące lat temu przez lodowce. To one właśnie  są atrakcją i wizytówką parku, i to im zawdzięcza on swoją nazwę (glacier z ang. znaczy lodowiec). Obecnie, w parku jest około 20 lodowców. Niestety ta liczba sukcesywnie maleje, bo lodowce się topią. W 1850 r. było ich 150.
Według prognoz, do 2030 r. prawdopodobnie nie będzie już żadnego. 


Ale Glacier to oczywiście nie tylko topniejące lodowe kolosy. U podnóża gór rozciągają się gęste lasy, kryjące cudowne zakątki o alpejskim, bajkowym charakterze. Przykładem jest  polodowcowe jezioro Avalanche Lake. 

Avalanche Lake (Jezioro Lawinowe - zasilane wodą z lodowca Sperry) 
Dotarliśmy do niego krocząc wśród ogromnych, kilkusetletnich czerwonych cedrów i starych cykut, dorodnych świerków i okazałych jodeł, wśród gąszczy paproci i mchów rosnących wzdłuż poszycia lasu. 

Avalanche Creek (Lawinowy Potok)














Wspinając się skalnymi stopniami wzdłuż potoku Avalanche, podziwialiśmy surowe piękno jego rwących, lodowatych wód i otaczającego go wąwozu. 


Krajobraz potrafił zmieniać się bardzo szybko. Gdzieniegdzie, bór wyglądał naprawdę mrocznie. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że otacza mnie PUSZCZA - taka sama jak ta, której  fenomenalny opis zapamiętałam z epopei Adama Mickiewicza: 

"Dalej co krok chyhają, niby wilcze doły,
Małe jeziorka, trawą zarosłe na poły, 
Tak głębokie, że ludzie dna ich nie dośledzą
(Wielkie jest podobieństwo, że diabły tam siedzą).
Woda tych studni sklni się, plamista rdzą krwawą.
A z wnętrza ciągle dymi zionąc woń plugawą,
Od której drzewa wkoło tracą liść i korę;
Łyse, skarłowaciałe, robaczliwe, chore,
Pochyliwszy konary mchem kołtunowate
I pnie garbiąc brzydkimi grzybami brodate,
Siedzą wokoło wody, jak czarownic kupa
Grzejąca się nad kotłem, w którym warzą trupa."
                                                                                      
                                                                                        "Pan Tadeusz" (Księga IV)







"Puszcza" Glacier jest równie nieprzenikniona co jej literacki odpowiednik, a szlak do Avalanche Lake - spektakularny. Kolejna trasa tego dnia miała być jeszcze lepsza. Planowaliśmy bowiem wjechać drogą krajobrazową Going-to-the-Sun Road na wysokość ok. 2000 m n.p.m. i z Przełęczy Logan udać się na jeden z najpiękniejszych w tym rejonie szlaków, wiodących do Hidden Lake (uroczego jeziorka ukrytego między górami). I co? Kompletnie nic z tego nie wyszło!

Mówi się, że jak chcesz rozśmieszyć Pana Boga - powiedz mu jakie masz plany... 
Na szlaku Johns Lake Loop
W dobie pandemii spowodowanej rozprzestrzenianiem się wirusa covid-19,
po wielu tygodniach zamknięcia parku, wprawdzie otwarto go ponownie dla zwiedzających, ale jak się okazało - tylko w części (i to w tej dolnej części). 
Przepiękna Going-to-the-Sun Road, w pewnym miejscu została po prostu zamknięta i zupełnie nic nie można było z tym fantem zrobić. Prawdę mówiąc, naprawdę byliśmy zaskoczeni i rozżaleni. Złorzeczyliśmy na Indian z plemienia Czarnych Stóp, że w okresie zagrożenia obsesyjnie się odizolowali i nie pozwolili nikomu wjeżdżać do tej części parku, która leży na ich terytorium. Bliższy prawdy był jednak fakt, że na skutek długiego zamknięcia rezerwatu, nie zdążono na czas wysadzić lawin na szczytach i turyści byliby po prostu narażeni na niebezpieczeństwo...

Cóż było robić. Udaliśmy się na inny "niskopienny" szlak w parku - Johns Lake Loop, a następnego dnia wspięliśmy się na Górę Apgar w rejonie Jeziora McDonald. Widok ze szczytu na największe i najbardziej znane jezioro w Glacier był zachwycający, ale i tak pozostawał tylko nagrodą pocieszenia za trud włożony w dotarcie do tego miejsca. 

Na szlaku Apgar Lookout Trail
Widok z Góry Apgar na McDonald Lake



Żal przepełniał nas wielki. Wiedzieliśmy, że park może poszczycić się niezwykle urozmaiconą rzeźbą terenu, i że to wszystko, co do tej pory widzieliśmy, to tylko "parter" wielkiego, spektakularnego arcydzieła przyrodniczego.
Na wyższych elewacjach, tuż obok nas, czekały szmaragdowe polodowcowe jeziora, kryszałowe wodospady, zielone łąki i surowe granie z poszarpanymi zboczami. Prawdopodobieństwo spotkania dzikiej zwierzyny też było tam zdecydowanie większe niż na nizinach. Zobaczenie niedźwiedzia, kozłów śnieżnych (mountain goats) czy owiec gruborogich (bighorns) pozostało marzeniem. Obiecaliśmy sobie, że do Glacier po prostu musimy jeszcze wrócić.

Jezioro McDonald









I  WRÓCILIŚMY !!!
Już po kilku tygodniach



Wakacje spędziliśmy na zwiedzaniu północnych stanów: Oregon i Waszyngton (o czym mowa w osobnych postach), ale wracając do domu, postanowiliśmy jeszcze raz spróbować szczęścia w Glacier National Park.

Tym razem przestudiowałam każdą, najmniejszą informację, każdy alert i każdą uwagę na stronie parku. Po blisko dwóch miesiącach od naszego ostatniego w nim pobytu, zdecydowana większość Glacier funkcjonowała już normalnie, a droga do Przełęczy Logan i mojego wymarzonego szlaku do Hidden Lake stała otworem. Mieliśmy tylko jeden dzień na "poprawkę" tego, co wcześniej nie wyszło, toteż naprawdę skrupulatnie zaplanowałam rozkład dnia. 
Jezioro McDonald o wschodzie słońca

Przede wszystkim wstaliśmy bardzo wcześnie rano (o 4:30!), aby do położonego między szczytami parkingu Logan Pass dotrzeć najdalej do godziny 7.30. Potem najzwyczajniej w świecie nie byłoby już gdzie zaparkować samochodu (opiniom i wskazówkom internautów niech będą dzięki!). W ten sposób, jadąc przed świtem do parku byliśmy świadkami jednego z najbardziej widowiskowych wschodów słońca jakie można sobie wyobrazić. 
Black Bear buszujący wczesnym rankiem przy drodze
Pokonując samochodem dobrze nam już znane parterowe segmenty Glacier, o godzinie 6:30 rano zupełnie niespodziewanie natknęliśmy się na cudnego baribala, pochłoniętego wyszukiwaniem liściastych przysmaków tuż przy szosie - trzy metry od nas!
Cóż to było za przeżycie! 
Wszyscy dosłownie patrzyliśmy jak oczarowani. Widzieliśmy już trochę zwierzyny w Yellowstone, ale MIŚ - czarny czy grizzly - to widok, który nie każdemu się trafia.
A na pewno nie "w pierwszym rzędzie". 
OBEJRZYJCIE! 


Droga Going-to-the-Sun, zaczęła niebawem piąć się ku górze. Im wyżej wjeżdżaliśmy, tym bardziej niesamowita i malownicza panorama zaczynała roztaczać się wokół nas. 

Pokonując kolejne górskie serpentyny, mijając ogromne pionowe wodospady i patrząc już niemalże z lotu ptaka na potęgę, bezkres i majestat potężnych turni, wiedzieliśmy, że teraz naprawdę doświadczamy istoty Glacier.
Absolutnie fenomenalne widoki!

Logan Pass Visitor Center
Do Przełęczy Logan - najwyżej położonego punktu na drodze Going-to-the-Sun Road - dotarliśmy o godz. 7:10. Samochodów przybywało w błyskawicznym tempie, toteż szybko zajęliśmy miejsce parkingowe i... ucięliśmy sobie jeszcze poranną drzemkę. Przed godziną 9:00 byliśmy gotowi do wymarszu. Zbliżając się do Visitor Center, gdzie rozpoczyna się szlak do Hidden Lake, byłam osobiście bardzo rozentuzjazmowana. Nareszcie! 


Początek szlaku do Hidden Lake - niestety...
 zamknięty 3 sierpnia 2020! 

Hmmm.... 



Czy wspominałam już wcześniej o rozśmieszaniu Najwyższego? 
Mnie, udało się to już drugi raz...

To nie mogło być prawdą a jednak było. Szlak do Hidden Lake był zamknięty!!! I to nie covid-19, nie Idianie i nie lawiny były tego przyczyną! To były niedźwiedzie. W ciągu 2-3 dni poprzedzających naszą drugą wizytę w Glacier, na szlaku widziane były grizzly polujące na kozły. Uznano, że obecność misiów może być zbyt niebezpieczna dla turystów, więc szlak zamknięto do odwołania... 

Czy takie oblicze ma statystyczny PECH?! Może pewnego dnia, powinnam wsiąść do samochodu i bez żadnego przygotowania trzeci raz przemierzyć drogę z Utah do Glacier (przeszło 1000 km). Może wtedy się uda... (?)




Na szlaku Highline Trail (Haystack Butte)


Tymczasem, musieliśmy zdecydować co dalej. 
Strażniczka poleciła nam Highline Trail, na który - w braku alternatywy -wyruszali również inni rozczarowani turyści.
Ruszyliśmy i my.



 

Nie było źle, z pewnością na brak panoramy nie mogliśmy narzekać. Jednak największą atrakcją tego szlaku było spotkanie z górskim kozłem śnieżnym, który leżąc na półce skalnej, początkowo długo przymierzał się do soczystych zielonych gałązek choinek przy ścieżce, ale kiedy już się na nie zdecydował - zablokował cały ruch, i to w dwóch kierunkach.
                                           
                                                
Bardzo cieszyliśmy się z możliwości zobaczenia na żywo tego zwierzęcia, bo jest duże, puszyste, milusie i naprawdę piękne. W całym parku żyje ok. 2000 kozłów śnieżnych, toteż nic dziwnego, że to właśnie one są wizytówką i symbolem Glacier.

 
Saint Mary's Lake
Z Logan Pass, niesamowita Going-to-the-Sun Road zawiodła nas nad kolejne olśniewające jezioro - Saint Mary's Lake ze zdobiącą jego szafirowe wody malowniczą wysepką Wild Goose Island.

St. Mary Falls 
Przyjemny i niezwykle krajobrazowy szlak wiodący wzdłuż linii brzegowej doprowadził nas do dwóch wspaniałych wodospadów. Naprawdę piękne tereny kryje w sobie Park Lodowców, a rejon Going-to-the-Sun Road to tylko jeden z jego obszarów. 


Można byłoby eksplorować ten dziewiczy interior tygodniami, tym bardziej, że miłośnicy pieszych wycieczek mają w nim do dyspozycji blisko 1200 km. szlaków! Żeby tego było mało, po kanadyjskiej stronie znajduje się odpowiednik Glacier, czyli Waterton Lakes National Park, który wraz z Glacier tworzy Międzynarodowy Park Pokoju. Cuda, jakie można tam zobaczyć, trudno ponoć wyrazić słowami, ale z uwagi na covid-19 i zamkniętą granicę z Kanadą - mogłam sobie tylko o tym poczytać. Może jeszcze kiedyś będzie okazja zagościć do Glacier po raz trzeci.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz