piątek, 31 lipca 2020

SEATLLE - Szmaragdowe Miasto

Panorama Seattle z Mount Rainier w oddali         link
Miasto, powstałe na wzgórzach między Cieśniną Puget a Jeziorem Waszyngton, znane jest z pewnością wszystkim i to nie tylko za sprawą romantycznej "Bezsenności w Seattle". 
W rzeczy samej, największa aglomeracja stanu Waszyngton,
to nie tylko malownicze tło filmowe, ale także handlowe i technologiczne centrum; to dom Boeinga i Microsoftu, siedziba Amazona i Starbucksa, kolebka luksusowego domu towarowego Nordstrom czy chociażby takiego światowca jak UPC (universal product code). 


Ale Seattle ma też inne oblicze. To miasto muzyki! Tam przyszedł na świat i debiutował sławny muzyk rockowy Jimi Hendrix, tam narodził się alternatywny rock zwany grunge, pierwsze koncerty dały Nirvana, Alice in Chains czy Soundgarden, tam też swoje korzenie miał zespół Pearl Jam. A to ciągle nie koniec walorów, jakimi Seattle może się poszczycić. Kolejnym jego atutem jest niezwykła "symbioza" ze środowiskiem. Miasto i okolice są pełne zieleni, pobliskie góry porastają wiecznie zielone drzewa i krzewy. To dzięki nim Seattle cieszy się barwami natury przez cały rok, i to właśnie dzięki ich niesamowitym odcieniom zawdzięcza swój oficjalny przydomek - Emerald City (Szmaragdowe Miasto).

Przeprawa promowa z Bainbridge Island do Seattle

Do Seattle, którego panoramy nie można pomylić z żadnym innym widokiem, dostaliśmy się na pokładzie promu, płynącego z Bainbridge Island. Była to najkrótsza i najlepsza trasa z Olympic National Park. 
Biurowce Seattle


Przeprawa przez Elliott Bay zajęła jakieś pół godziny i dostarczyła nam niesamowitych wrażeń związanych z możliwością podziwiania "wyłaniającego się  z wody" miasta. Na początku było ono w zasadzie grubą linią na horyzoncie, ale z każdą minutą podróży rosło na naszych oczach, aby w końcu całkowicie zdominować nas swoim ogromem.
Iście cudowny widok.

Seattle Space Needle
Na lądzie, od razu podążyliśmy do Seattle Space Needle - najsławniejszej wieży północno-zachodniego rejonu Pacyfiku. Jej charakterystyczny kształt, z przypominającą latający spodek obrotową restauracją na szczycie, jest najbardziej rozpoznawalnym symbolem miasta, jakże znanym z filmów i seriali.
Nie można będąc w Seattle nie wjechać na tę wieżę. To jak być w Paryżu i nie wjechać na wieżę Eiffla. Do kosmicznej iglicy pospieszyliśmy zatem niezwłocznie.  

Na szczęście, była ona jedną z nielicznych atrakcji na naszej wakacyjnej trasie, która mimo rozprzestrzeniającego się Covida, ciągle pozostawała otwarta dla turystów. Jedno tylko obostrzenie obowiązywało bezwzględnie: MASKI!
O ile nakaz ten był dla nas zupełnie zrozumiały, o tyle niemożność zrobienia profesjonalnego zdjęcia bez maski - już nie! Ku mojej rozpaczy, zakamuflowany fotograf z obsługi wykonywał reprezentacyjne fotki równie zakamuflowanym turystom, którzy zapewne tak jak i my, wyszli na tych zdjęciach jak przysłowiowe pół d... za krzakiem! Sami zobaczcie...

Pandemia w Seattle...

Wjazd na wieżę był bardzo widowiskowy, bo winda iglicy ma przeszklone ściany. W kilka sekund "unieśliśmy się" nad Seattle, aby po chwili móc podziwiać jego fantastyczną panoramę z tonącymi w zieleni budynkami, jeziorem, zatoką, wieżowcami centrum i zarysem potężnej, ośnieżonej Mount Rainier w oddali. Naprawdę bardzo ładnie. 
W mieszczącej się o jeden poziom niżej restauracji nie zabawiliśmy długo, gdyż ta część futurystycznej konstrukcji okręca się wokół własnej osi, i to całkiem żwawo. Nie czuć tego w pierwszym momencie, ale gdy spojrzeć w dół przez przeszkloną podłogę - ludzki błędnik może być lekko zdezorientowany, szczególnie u kogoś, kto ma lęk wysokości 😉.



O ile zwiedzanie Space Needle mieliśmy w planach, o tyle prawdziwą niespodzianką okazała się możliwość wstępu do Chihuly Garden and Glass. Byliśmy przekonani, że z uwagi na Covid muzeum będzie zamknięte. Wszystkie dostępne źródła podawały taką informację, więc tym większą radość sprawił nam zupełnie odmienny stan rzeczy.
To była prawdziwa bomba!


Dale Chihuly jest artystą dużego formatu, który ze szkła potrafi wyczarować CUDA, szczególnie te inspirowane naturą. Jego wielobarwne kwiaty, bajeczne lampiony i żyrandole, wiszące girlandy i zastygłe w ruchu falujące trawy morskie, tudzież inne płożące "rośliny", stanowią absolutnie spektakularny środek wyrazu.  Dmuchane w szkle rzeźby znane są w całej Ameryce, zdobią ogrody, wystawy, galerie i muzea w większości amerykańskich stanów. Znalazły też uznanie w Wielkiej Brytanii, Singapurze, Kuwejcie czy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. 

W Seattle, szklany ogród Chihuly'ego umiejscowiony jest dokładnie u stóp Space Needle. Dla nas, nie mogło być lepiej.



PRZEPIĘKNE, prawda? Więcej zdjęć znajdziecie w naszej galerii na dole tego postu. Zachęcam też do obejrzenia króciutkiego filmu z Chihuly Garden and Glass. 

Po opuszczeniu olśniewającej krainy szkła, udaliśmy się na spacer po śródmieściu. Dotarliśmy kolejno do: Fundacji Billa i Melindy Gates, kultowego centrum handlowego - Pike Place Market oraz do najstarszego, bo założonego w 1971 r. sklepu firmowego Starbucks Cafe.

Byliśmy oczarowani miastem, jego pagórkowatymi ulicami, architekturą i przestrzenią publiczną. Już tylko sam spacer po centrum okazał się ciekawy, a co dopiero mogły kryć wszystkie atrakcyjne miejsca, których nie byliśmy w stanie zobaczyć?
Niestety, covid rządził...









Właśnie z uwagi na ograniczenia związane z wirusem, na pobyt w Seattle zaplanowaliśmy tylko jeden dzień. Wielka szkoda, bo miasto było bardzo interesujące i zapewne wiele ciekawych zakątków byśmy jeszcze odkryli. Niemniej, cieszyliśmy się tym wszystkim, czego udało się doświadczyć. 


Kolację zjedliśmy na nabrzeżu, na tarasie  jednej z wielu portowych restauracji. Wspaniale było siedzieć w promieniach ciepłego wieczornego słońca, raczyć się pysznym jedzeniem i podziwiać spokojne wody zatoki. A kolejny fantastyczny widok czekał nas jeszcze z hotelowego okna: rozjaśniona Space Needla na tle ciemniejącego nieba. Piękna!

Nasz widok z pokoju na Space Needle




Nazajutrz, wyruszyliśmy dalej, ale zanim opuściliśmy Seattle na dobre, udaliśmy się w jeszcze jedno ciekawe miejsce. Naszym celem był AMAZON. Liczne budynki tej światowej firmy rozsiane są po całym centrum nowoczesnego miasta. Tworzą wręcz swoisty kampus tego handlowego giganta. My wybraliśmy SFERY - ultranowoczesny biurowiec z niezwykłymi, bujnymi ogrodami botanicznymi w jego wnętrzu. Ciekawe, nieprawdaż?

Amazon Spheres


Czy słyszeliście kiedykolwiek o projektowaniu biofilnym? Innowacyjny budynek Amazona jest kwintesencją takiego właśnie założenia. Otwarty w 2018 r. szklany, sferyczny kolos to miejsce pracy i rekreacji dla setek pracowników firmy. Nie siedzą oni jednak w zamkniętych biurach czy salach konferencyjnych, gdyż SFERY stworzone zostały do szeroko pojętego komunikowania się, tworzenia czy spożywania posiłków - w symbiozie z naturą. 

https://www.seattlespheres.com/
R
ośliny, drzewa, gleba, woda i światło słoneczne zajmują w budynku centralne miejsce. Prawdę mówiąc, pracownicy Amazona mogą funkcjonowć tam w środowisku bardziej przypominającym tropikalny las deszczowy w chmurach niż biuro w klasycznym wydaniu. Szum wody i zapach roślin kwiatowych przenosi ich daleko od miejskiego krajobrazu. 
A wszystko to efekt nowatorskiego myślenia o charakterze miejsca pracy, o tym czego brakuje w miejskich urzędach i biurach - bezpośredniego połączenia z naturą. 


https://www.archdaily.com/920029/amazon-spheres-nbbj
Badania sugerują, że przestrzenie obejmujące projektowanie biofilne mogą inspirować kreatywność, a nawet poprawiać funkcjonowanie mózgu. Właśnie dlatego w szklanym biurowcu, wartym 4 miliardy dolarów, znalazły się przebogate instalacje roślinne i przestrzenie do pracy np. w domkach na drzewach!  
Są tam też elementy rzeki, wodospadu, paludaria i czteropiętrowa żywa ściana. Co niezwykle ciekawe, wszystkie rośliny (z ponad 400 gatunków) pochodzą z ogrodów botanicznych, szkółek drzew i programów ochronnych aż z pięciu kontynentów! Oznacza to, że inwestycja Amazona to nie tylko piękna kreatywna przestrzeń dla pracowników firmy, ale i udział w ochronie wielu rzadkich, często epifitycznych roślin.    Obejrzyjcie króciutki film.

https://www.archdaily.com/920029/amazon-spheres-nbbj
Co najlepsze, Amazon dzieli się tą 
bioróżnorodnością świata ze społeczeństwem i zapewnia możliwości edukacyjne przez wycieczki i współpracę ze szkołami i uniwersytetami. Nie uważacie, że to naprawdę fajna wizytówka Szmaragdowego Miasta? 

 





Jeśli zainteresował Was temat biofilnego designu
i chcecie wiedzieć więcej, zachęcam do lektury artykułu
 
"Biofilia - cenny trend w projektowaniu biur".



Na tym zakończyła się nasza wizyta w Seattle. Była wprawdzie krótka, ale owocowała we wspaniałe wrażenia i nowe doświadczenia. Znowu dowiedzieliśmy się czegoś nowego, znowu byliśmy bogatsi o kawałek świata. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz