W kolejnych miesiącach wcale nie jest lepiej. Też pada, tylko trochę mniej. W dodatku strasznie wieje i jest zimno. I to w takim właśnie miejscu Korpus Odkrywców musiał przetrwać zimę przed drogą powrotną na wschód.
Zima była długa, deszczowa i monotonna. Meriwether Lewis wykorzystywał ten czas na dokumentowanie podróży, robienie notatek i szkiców opisujących dziką przyrodę z jaką ekspedycja spotkała się podczas podróży. Wiele z tych opisów było pierwszymi naukowymi identyfikacjami fauny i flory amerykańskiego zachodu. Clark, jako wyśmienity kartograf, sporządzał mapy terenu, natomiast inni członkowie ekspedycji polowali na dziką zwierzynę, szyli odzież ze skór, robili mokasyny, konserwowali broń, często handlowali z Indianami. Wszyscy zbierali siły przed drogą powrotną na wschód. Nie było to jednak łatwe, bo jak już wspomniałam wcześniej, oregońska zima była nie do zniesienia. Ponoć, podczas 106 dni spędzonych przez ekspedycję w Forcie Clatsop, deszcz padał codziennie (z wyjątkiem 12 suchych dzionków).
Pod koniec zimy, mężczyźni desperacko pragnęli już wracać do domu. Byli zmęczeni i niespokojni, doskwierało im ciągłe przeziębienie oraz wiele różnych chorób i dolegliwości (w tym choroby weneryczne, reumatyzm czy problemy z oddychaniem). Mokre ubrania gniły a pchły opanowały koce, pościel i skórę do tego stopnia, że przespanie całej nocy było często niemożliwe. W dodatku dieta, obfitująca głównie w mięso łosia, pozostawiała wiele do życzenia. Jedyną zatem nadzieję na poprawę samopoczucia upatrywano w jak najszybszym opuszczeniu Fortu Clatsop.
Pierwotnie Meriwether Lewis ustalił, że datą wyjazdu będzie dzień 1 kwietnia, ale ostatecznie wyruszono już 22 marca.
Z uwagi na przyjazne stosunki jakie połączyły podczas zimy mieszkańców fortu i miejscowych Indian, Lewis i Clark podarowali Clatsopom na pożegnanie Fort Clatsop (ochrzczony tak od nazwy ich plemienia).
Replika Fortu Clatsop |
Zrekonstruowano go po przeszło stu latach, w 1955 r. na podstawie szkiców z dziennika Williama Clarka. Mimo, że replika nie stanęła w miejscu oryginału, którego pozostałości nigdy nie odnaleziono, to uważa się, że zlokalizowano ją dość blisko pierwotnego położenia.
Niestety rekonstrukcja przetrwała tylko pięćdziesiąt lat.
W 2005 r. strawił ją pożar. Natychmiast też postanowiono kolejny raz odbudować historyczną budowlę. Zrobiło to około 700 ochotników (wyobrażacie sobie?!). Nie ma też tego złego co by na dobre nie wyszło. Nowa replika jest bardziej rustykalna, grubo ciosana i zbudowana z wykorzystaniem takich informacji o oryginalnym forcie, które nie były jeszcze dostępne w 1955 r. gdy odtwarzano budowlę pierwszy raz. Tym razem zadbano też o system wykrywania pożaru.
Pomnik Sacagawei |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz