niedziela, 26 lipca 2020

FORT CLATSOP


O niezwykłej ekspedycji Lewisa i Clarka, którzy na polecenie prezydenta Thomasa Jeffersona mieli zbadać zasoby naturalne nowo zakupionej od Francji Luizjany, oraz przetrzeć szlak do Oceanu Spokojnego, pisałam już kilka razy. Ich podróż, mająca miejsce na początku XIX w. była długa, wyczerpująca i często niebezpieczna. Niemniej, po trudach wędrówki, Lewis i Clark osiągnęli zamierzony cel i dopływając do ujścia rzeki Columbia (
na granicy dzisiejszych stanów Oregon i Waszyngton), w listopadzie 1805 r. dotarli w końcu nad Pacyfik.
 

Ocean nie powitał ich bynajmniej sielską aurą. 
Mówiąc o pogodzie, oregońskie wybrzeże nie ma zbyt wiele do zaoferowania latem (o czym sami zdążyliśmy się już przekonać), a cóż dopiero późną jesienią, gdy opady deszczu przybierają tam na sile i trwają przez cały listopad i grudzień...
W kolejnych miesiącach wcale nie jest lepiej. Też pada, tylko trochę mniej. W dodatku strasznie wieje i jest zimno. I to w takim właśnie miejscu Korpus Odkrywców musiał przetrwać zimę przed drogą powrotną na wschód. 
Za radą miejscowych Indian Clatsop, ekspedycja zdecydowała się cofnąć w głąb ujścia rzeki Columbia i rozbić obóz na jej południowym brzegu.  Budowa zimowego fortu zajęła 3 tygodnie.  

Fort Clatsop - zima 1805/1806
- ostatni obóz ekspedycji Lewisa i Clarka przed powrotem na wschód

Zima była długa, deszczowa i monotonna. Meriwether Lewis wykorzystywał ten czas na dokumentowanie podróży, robienie notatek i szkiców opisujących dziką przyrodę z jaką ekspedycja spotkała się podczas podróży. Wiele z tych opisów było pierwszymi naukowymi identyfikacjami fauny i flory amerykańskiego zachodu. Clark, jako wyśmienity kartograf, sporządzał mapy terenu, natomiast inni członkowie ekspedycji polowali na dziką zwierzynę, szyli odzież ze skór, robili mokasyny, konserwowali broń, często handlowali z Indianami. Wszyscy zbierali siły przed drogą powrotną na wschód. Nie było to jednak łatwe, bo jak już wspomniałam wcześniej, oregońska zima była nie do zniesienia. Ponoć, podczas 106 dni spędzonych przez ekspedycję w Forcie Clatsop, deszcz padał codziennie (z wyjątkiem 12 suchych dzionków). 
Pod koniec zimy, mężczyźni desperacko pragnęli już wracać do domu. Byli zmęczeni i  niespokojni, doskwierało im ciągłe przeziębienie oraz wiele różnych chorób i dolegliwości (w tym choroby weneryczne, reumatyzm czy problemy z oddychaniem). Mokre ubrania gniły a pchły opanowały koce, pościel i skórę do tego stopnia, że przespanie całej nocy było często niemożliwe. W dodatku dieta, obfitująca głównie w mięso łosia, pozostawiała wiele do życzenia. Jedyną zatem nadzieję na poprawę samopoczucia upatrywano w jak najszybszym opuszczeniu Fortu Clatsop. 

Pierwotnie Meriwether Lewis ustalił, że datą wyjazdu będzie dzień 1 kwietnia, ale ostatecznie wyruszono już 22 marca.


Z uwagi na przyjazne stosunki jakie połączyły podczas zimy mieszkańców fortu i miejscowych Indian, Lewis i Clark podarowali Clatsopom na pożegnanie Fort Clatsop (ochrzczony tak od nazwy ich plemienia). 

Replika Fortu Clatsop






Indianie korzystali z zabudowań, niemniej z powodu intensywnych opadów deszczu w tym regionie, do połowy XIX w. drewniany fort po prostu zgnił i rozpadł się w wilgotnym klimacie. 
Zrekonstruowano go po przeszło stu latach, w 1955 r. na podstawie szkiców z dziennika Williama Clarka. Mimo, że replika nie stanęła w miejscu oryginału, którego pozostałości nigdy nie odnaleziono, to uważa się, że zlokalizowano ją dość blisko pierwotnego położenia. 

Zimę w forcie spędziło 33 uczestników wyprawy
Niestety rekonstrukcja przetrwała tylko pięćdziesiąt lat. 
W 2005 r. strawił ją pożar. Natychmiast też postanowiono kolejny raz odbudować historyczną budowlę. Zrobiło to około 700 ochotników (wyobrażacie sobie?!). Nie ma też tego złego co by na dobre nie wyszło. Nowa replika jest bardziej rustykalna, grubo ciosana i zbudowana z wykorzystaniem takich informacji o oryginalnym forcie, które nie były jeszcze dostępne w 1955 r. gdy odtwarzano budowlę pierwszy raz. Tym razem zadbano też o system wykrywania pożaru.

Pokój dowódców: Lewisa i Clarka



Miejsce to jest obecnie chronione jako część Narodowego Parku Historycznego Lewisa i Clarka. W samym forcie wszystkie pomieszczenia  są dostępne i fajnie wyposażone co pozwala chociaż mgliście wyobrazić sobie jak musiało wyglądać tam kiedyś życie. Najbliższa okolica zaprasza do wędrówek po lesie, który niegdyś przeczesywali członkowie ekspedycji Lewisa i Clarka. Ogromnie się cieszę, że będąc tam, mogłam odbyć z nimi tę podróż w czasie. 



Pomnik Sacagawei
Jedna z izb w Forcie Clatsop - w takim pomieszczeniu spało 8 mężczyzn





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz