poniedziałek, 22 czerwca 2020

POMNIK SZALONEGO KONIA

Kamienna twarz wodza Siuksów ma wysokość 25 m
(to wysokość dziewięciopiętrowego budynku)
Na zboczu Góry Thunderhead w Dakocie Południowej, od wielu dziesięcioleci powstaje gigantyczna kamienna postać wielkiego indiańskiego wodza - najdzielniejszego ze Siuksów
- Szalonego Konia. 
Jeśli kiedyś pomnik zostanie ukończony, będzie to największa kamienna rzeźba na świecie. 



Majestatyczne czarne wzgórza Black Hills od zawsze były świętym miejscem dla Indian z narodu Dakotów (nazywanych również Siuksami). Przybywali tam modlić się oraz szukać wskazówek od Wielkiego Ducha. Traktaty zawarte z białymi ludźmi, gwarantowały im nienaruszalność Gór Czarnych, ale w 1874 r., na gęsto zalesionych granitowych turniach, biali ludzie odkryli ślady złota i to był początek końca wszelkich obietnic danych rdzennym Amerykanom.

Gdy po latach krwawych konfliktów, na zboczach góry Rushmore Gutzon Borglum wykuwał ikonę amerykańskiej demokracji - słynny monument z głowami czterech amerykańskich prezydentów, dla Indian była to potwarz. Patrząc na powstające dzieło, wódz Dakotów - Stojący Niedźwiedź, zwrócił się do asystującego wówczas Borglumowi rzeźbiarza polskiego pochodzenia - Korczaka Ziółkowskiego, o wykonanie podobnej statuy. Miał to być pomnik legendarnego wodza Siuksów, Szalonego Konia, który bronił ziemi Indian przed białymi osadnikami, wsławiając się m.in. w historycznej bitwie nad Little Bighorn w 1876 r. 
Stojący Niedźwiedź tak napisał do artysty:

"Ja i inni wodzowie, chcielibyśmy, by biały człowiek wiedział, 
że czerwony człowiek też ma swoich bohaterów."

I tak zaczęła się niezwykła historia pomnika Szalonego Konia oraz historia człowieka, który resztę życia poświęcił temu niezwykłemu projektowi.
Gdy Ziółkowski przeniósł się na stałe w Góry Czarne okolica była całkiem dzika. Pierwszym schronieniem rzeźbiarza był zwykły płócienny namiot, w którym mieszkał przez pół roku, dopóki przy pomocy swojej asystentki, a później żony, nie postawił drewnianej chaty. Gdy wykupił od rządu wskazaną przez Indian górę wraz z otaczającym ją terenem, zaczął rzeźbić w twardym granitowym monolicie. Na początku szło to  bardzo wolno. Artysta pracował głównie sam, mając do dyspozycji tylko młot pneumatyczny i archaiczną sprężarkę. Aby zdobyć pieniądze na nowe narzędzia, zaczął pobierać drobne opłaty od wszystkich chętnych chcących przyglądać się jego pracy. 

Korczak Ziółkowski z żoną Ruth oraz z ich dziesięciorgiem dzieci.
Do dzisiaj większość z nich związana jest z Crazy Horse Memorial.
Czas pokazał, że budowa pomnika Szalonego Konia okazała się projektem znacznie bardziej ambitnym niż Mount Rushmore. Korczak Ziółkowski miał bowiem filozofię, aby nigdy nie sięgać po środki na tę budowę do kieszeni podatników. W związku z tym, d
wukrotnie odrzucił 10-cio milionowy grant od rządu, a wszelkie dotacje czerpał tylko od osób prywatnych. Sam działał również z pomysłem. Zbudował rancho, w którym otworzył hotel, urządził muzeum swoich prac, a licznym zwiedzającym udostępniał pełną dokumentację realizowanego przedsięwzięcia. 





Model pomnika Szalonego Konia można zobaczyć w Centrum dla Zwiedzających
Artysta nie skupiał się jednak tylko na wykuwaniu samego pomnika. Patrzył na projekt ze znacznie szerszej perspektywy. Właśnie dlatego postanowił stworzyć cały kompleks poświęcony pamięci Indian. Z jakim rozmachem to uczynił, mieliśmy okazję przekonać się wizytując Crazy Horse Memorial. 
Na miejscu zastaliśmy nie tylko standardowe Centrum Informacyjno-Edukacyjne, ale również ciekawe Indiańskie Muzeum Ameryki Północnej - pełne eksponatów podarowanych Ziółkowskiemu przez Siuksów. 



Działające Centrum Kultury Rdzennych Amerykanów umożliwiło nam spotkanie z przedstawicielami plemienia Lakota, którzy opowiadając o swoim dziedzictwie prezentowali się w rodzimych strojach, wykonując w nich tradycyjne plemienne tańce.

Niezwykłym doświadczeniem była możliwość zwiedzenia pierwszej siedziby Ziółkowskiego w Górach Czarnych - drewnianej chaty, pełnej jego prac, pamiątek i wspomnień po nim. Niektóre przedmioty szczególnie ujęły nas za serce, np. polski orzeł w koronie. 
Mimo, że osierocony w niemowlęctwie syn polskich imigrantów nigdy nie mówił po polsku i nigdy w Polsce nie był, to jednak pamiętał o swoich korzeniach i był dumny ze swojego pochodzenia. Wyrażał to w swoich pracach. Przykładowo, w 1939 r., na wystawie światowej w Nowym Jorku otrzymał pierwszą nagrodę za "Studium Nieśmiertelnego" - marmurowe popiersie Ignacego Paderewskiego, którego bardzo podziwiał.

 


Gdy przyszło do wykreowania postaci Szalonego Konia, nie było to zadanie łatwe.
 Nie wiadomo bowiem jak naprawdę wyglądał ten legendarny wojownik. Być może nigdy nie utrwalono jego wizerunku. 
Korczak musiał zatem polegać na wyobraźni. W efekcie, stworzył model pomnika, który ma zostać wyrzeźbiony nie jako liniowe podobieństwo wielkiego wodza, ale raczej jako pomnik jego ducha. I ducha jego ludu. Siedząc na swoim mustangu, z wyciągniętą do przodu ręką, Szalony Koń w odpowiedzi na szydercze pytanie białego człowieka: "Gdzie są teraz wasze ziemie?", odpowiada:

 "Moje ziemie są tam, gdzie leżą pochowani moi ludzie". 

Po nagłej śmierci Korczaka Ziółkowskiego w 1982 r., słowa te stały się mottem fundacji jaką powołała do życia jego żona Ruth. Wraz dziećmi kontynuowała ona dzieło męża aż do swojej śmierci w 2014 r. Obecnie, przy rzeźbie pracuje już trzecie pokolenie tej rodziny, a ich organizacja non-profit ciągle finansuje całe przedsięwzięcie z darowizn i wpływów z turystyki. Misją spadkobierców Ziółkowskiego jest ochrona kultury, tradycji i istniejącego dziedzictwa wszystkich północnoamerykańskich Indian.
 
"Każdy człowiek ma w życiu własną górę do przekucia; ja kuję w swojej"
- Korczak Ziółkowski (3 czerwca 1948 r.)
Do ukończenia najważniejszego dzieła prowadzi jeszcze daleka droga, niemniej gdy to nastąpi, r
zeźba Szalonego Konia o wymiarach 195 m długości i 172 m. szerokości nie będzie miała sobie równych. Z pewnością, będzie to naprawdę coś spektakularnego! 


Tymczasem obejrzyjcie jak wyglądają prace przy Crazy Horse Memorial - TUTAJ, a jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o samym Korczaku Ziółkowskim i jego dziele, polecam dobry artykuł (chociaż z 2010 r.) w tygodniku "Polityka", który znajdziecie TUTAJ.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz