sobota, 21 grudnia 2019

SAVANNAH

link 
Uważane za jedno z najpiękniejszych miast USA, Savannach pozostaje największą i chyba najbardziej malowniczą spuścizną starego amerykańskiego Południa. Status zabytku nosi tam ponad 2 tysiące budynków, które ulokowane wzdłuż pięknych ulic i zielonych placów, do dziś są świadectwem czasów, których świetność "przeminęła z wiatrem". 




Najbardziej charakterystyczne w Savannah są... DRZEWA!!!  Wiecznie zielone żywe dęby południowe (Southern Live Oak czyli Quercus Virginiana), przydają temu miastu klimat, o jaki trudno w jakimkolwiek innym miejscu. Rosną na skwerach, wzdłuż alej parkowych i ulic. Niczym zaklęte w naturze istoty - wyciągają nad głowami przechodniów swoje ogromne karłowate ramiona, udrapowane srebrzysto-szarymi frędzlami mchu hiszpańskiego (Spanish moss). Są naprawdę piękne! 
Nie mogłam oderwać od nich oczu przemierzając uliczki i place historycznej dzielnicy Victoria. A historii tam nie mało...


Gingerbread House z 1899 r.
Domy w historycznej dzielnicy Savannah
Savannah to najstarsze miasto Georgii. Zaprojektował je i założył James Edward Oglethorpe, który w 1733 r. przypłynął  do Ameryki wraz z grupą 120 brytyjskich osadników (głównie dłużników wyciągniętych z więzień). Mieli oni założyć dla Anglii nową, 13 kolonię - Georgię właśnie - nazwaną tak na cześć króla Jerzego. Dzięki wyjątkowo dobrym stosunkom z wodzem lokalnych Indian, nie dochodziło do konfliktów z tubylcami, a miasto mogło się sprawnie rozwijać. To właśnie postępowy wódz Tomochichi przeznaczył swoje ziemie pod budowę angielskiej aglomeracji. 

W nowej kolonii zdecydowanie nie sympatyzowano z katolikami (bo ci hiszpańscy z Florydy zmuszali Indian siłą do przyjęcia chrześcijaństwa), ale gdy łódź zagubionych irlandzkich katolików przybiła do Savannah, życzliwy Oglethorp pozwolił im pozostać w mieście. Stąd, do dziś góruje nad miastem katolicka katedra św. Jana Chrzciciela. 

Czy wiecie, co pierwotnie także było ZAKAZANE w nowej kolonii?  Ku waszemu zdumieniu czy nawet rozbawieniu podaję: alkohol i... niewolnictwo! 

Oczywiście musicie domyślać się, że to się z czasem diametralnie zmieniło. Już po dziesięciu latach od założenia Georgii, do pracy na jej plantacjach zaczęto masowo sprowadzać niewolników z Afryki. To właśnie ich praca była powodem błyskawicznego sukcesu gospodarczego. Niewolnicy stawiali domy, uprawiali ryż, bawełnę i indygo. Jak wiadomo, w połowie XIX w. Georgia stała na niewolnictwie. 
Do dzisiaj w Savannah zwiedzać można posiadłości byłych zamożnych plantatorów, a także miejsca gdzie żyli i pracowali sami niewolnicy. Nie był to najbardziej chlubny okres w historii. Wiadomo na czym polegało niewolnictwo i co działo się z ludźmi, których życie, wolność i godność należały do kogoś innego. W Savannah niestety też miało miejsce wiele ludzkich tragedii. Przykładowo, do dzisiaj mówi się tam o wydarzeniu znanym jako The Weeping Time (Czas Płaczu). Jeden z ówczesnych miejscowych bogaczy - uwielbiający hazard Pierce Butler - po zadłużeniu ogromnego majątku, musiał spłacić długi nie tylko sprzedając swoje nieruchomości, ale również wystawiając na sprzedaż swoją... "służbę". 
Szeroko reklamowana wówczas aukcja, była największą jednorazową sprzedażą niewolników w historii.
Sto sześćdziesiąt lat temu, w ciągu dwóch dni, ok. 450 osób zmieniło właściciela i rozstało się ze swoimi najbliższymi... Tak wyglądała rzeczywistość.

Podczas gdy los czarnoskórych naprawdę nie był do pozazdroszczenia, amerykańskie elity prowadziły w tym samym czasie przemiłe, wykwintne i bogate życie. W Savannah na każdym kroku widać spuściznę tych czasów. Eleganckie wille z epoki antebellum, stare rezydencje z pięknymi detalami architektonicznymi, zabytkowe domy należące do sławnych mieszkańców miasta - urozmaicały nam, tego grudniowego popołudnia, spacer uliczkami skansenu pod gołym niebem. 


Słynny Dom Mercerów z filmu "Północ w Ogrodzenie Dobra i Zła"
The Armstrong House





Domy przy Placu Monterey
Rezydencja Forsythów
















Oprócz architektury charakterystycznej dla okresu sprzed wybuchu wojny secesyjnej, bardzo podobały nam się zielone, zaprojektowane niegdyś przez Oglethorpe'a skwery, którymi wręcz poprzeplatane są uliczki Starego Savannah. 
W szczególności, uwagę naszą przykuł Plac Kazimierza Pułaskiego i Plac Monterey, gdzie stoi pomnik polskiego bohatera i gdzie on sam jest pochowany. 


Wiecie, że jego odwaga i brawura uratowały życie George'a Washingtona w wojnie o niepodległość USA? 
W podziękowaniu Washington nadał Pułaskiemu stopień generała, a gdy dowiedział się o jego śmierci poniesionej podczas oblężenia Savannah, rozkazał swoim żołnierzom porozumiewać się hasłem "Pułaski" i odzewem "Polska". 


Pomnik i miejsce spoczynku Kazimierza Pułaskiego


Ni mniej ni więcej, rodak nasz - uważany w USA za twórcę kawalerii - ma w tym kraju status bohatera narodowego, i to wcale nie zapomnianego. 
W 2009 r. prezydent Barack Obama nadał Kazimierzowi Pułaskiemu pośmiertne obywatelstwo USA (jako siódmej osobie w historii!). Imię bohatera nosi oczywiście też wiele parków, miejscowości i hrabstw w kraju, dzień 11 października to General Pulaski Memorial Day, a urodziny Pułaskiego to święto obchodzone w niektórych stanach. Nawet amerykański strategiczny okręt podwodny o napędzie atomowym "USS Casimir Pulaski", upamiętniał w ubiegłym wieku polskiego bohatera wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. 
Nie powiem, mamy powód do dumy!

Tak naprawdę każdy skwer w Savannah, to osobny pomnik, osobna historia, osobna wielka legenda upamiętniająca historię miasta lub stanu. 


Fontanna w Forsyth Park

Przepiękna fontanna w Forsyth Park jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon Savannah. Uroczy wodotrysk, zdobi zieleniec od 1858 r,. a "magiczne" drzewa przydają temu miejscu niepowtarzalnego, baśniowego uroku.

Inną charakterystyczną atrakcją miasta jest Savannah Cotton Exchange


Budynek dawnej Giełdy Bawełny
Wyobraźcie sobie potęgę gospodarczą miasta, które w czasach swojej świetności dyktowało ceny bawełny... na świecie! Dawna Giełda Bawełny jest dzisiaj siedzibą Izby Handlowej Savannah. 


Stamtąd już tylko kilka kroków dzieliło nas od brzegów rzeki - Savannah River, nad którą poprowadzono słynną, wybrukowaną kamieniami River Street


River Street nad rzeką Savannah
Kamienie pochodzą z całego świata. Służyły niegdyś jako balast statków, które przypływały do Savannah. Koloniści potrafili wykorzystać darmowy materiał budowlany, stąd bruk do dzisiaj ściele się wzdłuż nabrzeży. 
Oprócz tego, River Street jest jedną z brzydszych ulic jakie widziałam... 

W przeszłości było to miejsce, które zamieszkiwali biedacy, miejsce - gdzie niewolnicy i imigranci z Europy ładowali i rozładowywali statki, miejsce - gdzie w magazynach portowych trzymano świeżo sprowadzonych do Ameryki niewolników i gdzie najszybciej wybuchały epidemie żółtej febry. Nie trudno wyobrazić sobie jak wyglądała dawna atmosfera tych portowych zabudowań. 


Balastem ze statków wybrukowano River Street
Dzisiaj, mimo ulokowania w nich sklepów, restauracji i klubów, ulica ciągle przypomina w mojej opinii "obdarte" robotnicze doki niż reprezentacyjną promenadę pięknego miasta. Ale może o to właśnie chodzi. Może dzięki tej "starej" obskórności, lepiej można poczuć ducha dawnych czasów...


Panorama River Street z przeciwnego brzegu Savannah River



Pomnik Machającej Dziewczyny (Waving Girl Monument)




Znacznie lepszą panoramę nabrzeża zyskaliśmy z pokładu małej łodzi turystycznej kursującej jako bezpłatny shuttle po wybrzeżu Savannah. To nim właśnie dotarliśmy do Waving Girl Monument czyli pomnika Florence Martus - słynnej Machającej Dziewczyny. 
Była to postać autentyczna. Mieszkała z rodzicami w forcie Pułaski i machała chusteczką każdemu przepływającemu statkowi. Robiła to również gdy dorosła, a marynarze w odpowiedzi pozdrawiali ją trzema gwizdkami. Zwyczaj ten przetrwał nawet po śmierci Florence.



Zmierzch już zapadał gdy opuszczaliśmy River Street i podążaliśmy do samochodu. Rozświetlone świątecznymi dekoracjami Savannah zapraszało do wieczornego spaceru w zupełnie nowej odsłonie. Było naprawdę fantastycznie.

Nazajutrz, udaliśmy się jeszcze do Wormsloe Historic Site - dawnej kolonialnej posiadłości niejakiego Noble'a Jonesa, który przybył do Georgii wraz z Oglethorpe'm i pierwszą grupą osadników. Jones służył kolonii jako lekarz, inspektor i radny królewski. Jego potomkowie utrzymywali Wormsloe do 1973 roku. 


Wjazd do WORMSLOE Historic Site - jednej z pierwszych posiadłości założonych w Savannah 
Nie mieliśmy niestety czasu, aby zwiedzić starą plantację, ale mogliśmy za to kolejny raz rzucić okiem na urzekające zimozielone wieczne dęby, które z gracją kłaniają się przybyszom i w ciszy zapraszają na przejażdżkę w cieniu długiej, reprezentacyjnej alei. Widok jest oszałamiający. Uwielbiam te drzewa!


Mech hiszpański otulający dęby Południa









Aleja prowadząca do posiadłości WORMSLOE




















PIĘKNIE, PRAWDA!!!

W końcu przyszedł czas, aby pożegnać czarujące Savannah (galeria zdjęć tutaj) i  podążyć w dalszą drogę.

Ku ogromnej radości nie tylko najmłodszych Podróżników, obraliśmy azymut na miejsce dosłownie MAGICZNE. Wyśnione, wymarzone, od wielu lat pozostające w sferze naszych marzeń - Orlando na Florydzie - miejsce, gdzie spełniają się marzenia! 




1 komentarz:

  1. Odbyłem z Chatą Podróżników kolejną, interesującą podróż po amerykańskiej ziemi. Tym razem Savannah jawi się dzięki Twoim (Waszym :-)poetyckim opisom, zupełnie odmiennym od innych miejsc tego wielkiego kraju.Mnie również oczarowała bogata różnorodność architektoniczna i szaty roślinnej, a czarodziejskich dębów w szczególności(!)Fascynujące i bajkowe.
    Dziękuję za sporą porcję wiedzy z historii stanu Georgia, samego Savannah ale przede wszystkim szczególnego w niej udziału naszego rodaka i amerykańskiego bohatera - Kazimierza Pułaskiego.

    OdpowiedzUsuń