Na Causey Reservoir |
Dzień był cudowny, a wyprawa po wodach Causey Reservoir wprawiała w zachwyt. Minusem była tylko łódź, którą płynęliśmy. Okazała się bowiem niezwykle chybotliwa, a z dwójką urwipołciów na pokładzie, wywrotka była tylko kwestią czasu.
Faktycznie, do wody wpadliśmy około 30 minut od wypłynięcia. Na szczęście była to bardziej śmieszna przygoda niż coś poważnego, niemniej doświadczenie to, pozwoliło nam podjąć decyzję o zakupie własnych kajaków.
Wyposażeni, w dość komfortowy, chociaż może nie najszybszy sprzęt pływający, w połowie września byliśmy gotowi do wyprawy kajakowej po Snake River w stanie Idaho.
Ponownie w polskim składzie (dodatkowo z jednym amerykańskim narzeczonym), sobotnim rankiem zwodowaliśmy kajaki w miejscowości Banbury Hot Springs i popłynęliśmy z nurtem potężnej rzeki.
Nie bez powodu nosi ona nazwę "Rzeka Węża". Jest ogromna. Ma swój początek na terenie Parku Narodowego Yellowstone, a następnie wije się licznymi zakolami przez stany Idaho, Oregon i Waszyngton.
Blue Heart (link) |
Nikt, przepływając obok, nie powiedziałby, że ten mały basenik otoczony lejem kanionu i zaroślami, może poszczycić się mianem tropikalnego raju.
W rzeczy samej, to cud natury!
Woda w tym miejscu jest krystalicznie czysta, a jej błękit, mieniący się w słońcu wszystkimi odblaskami turkusu i zieleni, wręcz hipnotyzuje. My też pływaliśmy tam oniemiali z zachwytu. Blue Heart to naprawdę magiczne miejsce.
Wrażenie to, potęguje widok na kajaki z kamienistego brzegu. Wydają się one...
niczym zaczarowane...
unosić w powietrzu!
Tylko najodważniejsi ośmielili się schłodzić w błękicie zatoczki.
Woda bowiem pozostaje tam stale bardzo zimna (ok. 14 stopni Celsjusza).
Przyczynę tak niskiej temperatury łatwo mogliśmy zlokalizować na dnie basenu. Spoglądając w dół, podziwialiśmy liczne mikro gejzery, które bulgocząc, unosiły piaszczysty dywan, dając ujście podziemnym źródłom. Niesamowite!
Płynąc Snake River mieliśmy okazję podpływać jeszcze w tym dniu w pobliże malowniczych wodospadów, ale dostępu do nich bronił silny prąd, toteż trzeba się było porządnie namachać. Nie jest to łatwe na naszych dmuchanych kajakach, które są większe, wolniejsze i cięższe niż ich klasyczne odpowiedniki. Paweł z Pati dawali radę, ale MÓJ "dodatkowy napęd" beztrosko zasnął, więc przyszło mi odrabiać siłownię za cały rok.
Gdy dotarliśmy do Ritter Island byłam już mocno zmęczona. Na szczęście, miejsce Tymka zajęła na moim pokładzie Pati i ruszyłyśmy w drogę powrotną - pod prąd!
Nie wiem jak udało nam się dopłynąć. Myślałam, że noc zastanie nas na tej rzece. Płynęłyśmy i płynęłyśmy. Ręce, w szczególności nadgarstki, boleśnie protestowały przeciwko dalszemu wysiłkowi, a przystani jak nie było widać, tak nie było. Co gorsza, cała ekipa dobiła już dawno do brzegu i była w drodze na kolację. Paweł z Tymkiem też zniknęli nam z czasem z oczu. Nie było ratunku! Zasięgu na rzece też nie. Mogłyśmy tylko brnąć do przodu. W końcu dopłynęłyśmy, ale chyba tylko siłą woli.
Jak się okazało podczas wspólnej kolacji, popłynęliśmy w tym dniu znacznie dalej, niż było to pierwotnie planowane. Zrobiliśmy w tym dniu - w obie strony - ok. 10 mil (16 km.) i wierzcie - nie tylko my byliśmy zmęczeni.
Kolejnego dnia, spływ rozpoczęliśmy w miejscowości Twin Falls. Na tym odcinku, Snake River żłobi potężny kanion - surowy i majestatyczny. Płynąc między jego ścianami, człowiek czuje się jak mrówka u stóp skalnych kolosów.
Widoki - fantastyczne!
Szlak jaki wybraliśmy, prowadził do Shoshone Falls (Wodospadów Szoszonów) - imponujących kaskad wody spadających do Snake River z wysokości 65 metrów!
Czy wiecie, że najsławniejszy amerykański wodospad - Niagara, spada tylko z wysokości 51 metrów?! Właśnie dlatego Wodospady Szoszonów nazywane są "Niagarą Zachodu". Dotarcie tam, było rekompensatą za cały wysiłek dnia poprzedniego! Zobaczcie!
Po spakowaniu kajaków, postanowiliśmy rzucić okiem na majestat Węża ze szczytu kanionu.
Z mostu, pod którym uprzednio przepływaliśmy, liczni miłośnicy sportów ekstremalnych skakali na spadochronach. Rano widzieliśmy ich z dołu, teraz mogliśmy podziwiać z góry.
W końcu, dotarliśmy też do Shoshone Falls Park
i wodospadów, których niezaprzeczalne piękno mogliśmy ponownie zobaczyć z zupełnie innej perspektywy.
Mimo wysiłku i bólu, to był naprawdę udany, i obfitujący w nowe doświadczenia weekend. Ponadto, w doborowym towarzystwie.
Nie możemy doczekać się nowych wypraw.
Obejrzyjcie cały nasz spływ.(zdjęcia zrobione przez wszystkich uczestników wycieczki)
Woda w tym miejscu jest krystalicznie czysta, a jej błękit, mieniący się w słońcu wszystkimi odblaskami turkusu i zieleni, wręcz hipnotyzuje. My też pływaliśmy tam oniemiali z zachwytu. Blue Heart to naprawdę magiczne miejsce.
Wrażenie to, potęguje widok na kajaki z kamienistego brzegu. Wydają się one...
niczym zaczarowane...
unosić w powietrzu!
"Wejście" do Niebieskiego Serca |
Magiczna toń Blue Heart |
Tylko najodważniejsi ośmielili się schłodzić w błękicie zatoczki.
Woda bowiem pozostaje tam stale bardzo zimna (ok. 14 stopni Celsjusza).
Przewodnik wycieczki |
Gdy dotarliśmy do Ritter Island byłam już mocno zmęczona. Na szczęście, miejsce Tymka zajęła na moim pokładzie Pati i ruszyłyśmy w drogę powrotną - pod prąd!
Nie wiem jak udało nam się dopłynąć. Myślałam, że noc zastanie nas na tej rzece. Płynęłyśmy i płynęłyśmy. Ręce, w szczególności nadgarstki, boleśnie protestowały przeciwko dalszemu wysiłkowi, a przystani jak nie było widać, tak nie było. Co gorsza, cała ekipa dobiła już dawno do brzegu i była w drodze na kolację. Paweł z Tymkiem też zniknęli nam z czasem z oczu. Nie było ratunku! Zasięgu na rzece też nie. Mogłyśmy tylko brnąć do przodu. W końcu dopłynęłyśmy, ale chyba tylko siłą woli.
Jak się okazało podczas wspólnej kolacji, popłynęliśmy w tym dniu znacznie dalej, niż było to pierwotnie planowane. Zrobiliśmy w tym dniu - w obie strony - ok. 10 mil (16 km.) i wierzcie - nie tylko my byliśmy zmęczeni.
Widoki - fantastyczne!
Szlak jaki wybraliśmy, prowadził do Shoshone Falls (Wodospadów Szoszonów) - imponujących kaskad wody spadających do Snake River z wysokości 65 metrów!
Czy wiecie, że najsławniejszy amerykański wodospad - Niagara, spada tylko z wysokości 51 metrów?! Właśnie dlatego Wodospady Szoszonów nazywane są "Niagarą Zachodu". Dotarcie tam, było rekompensatą za cały wysiłek dnia poprzedniego! Zobaczcie!
Shoshone Falls |
Wodospady Szoszonów zwane "Niagarą Zachodu" |
Po spakowaniu kajaków, postanowiliśmy rzucić okiem na majestat Węża ze szczytu kanionu.
Snake River |
Z mostu, pod którym uprzednio przepływaliśmy, liczni miłośnicy sportów ekstremalnych skakali na spadochronach. Rano widzieliśmy ich z dołu, teraz mogliśmy podziwiać z góry.
W końcu, dotarliśmy też do Shoshone Falls Park
i wodospadów, których niezaprzeczalne piękno mogliśmy ponownie zobaczyć z zupełnie innej perspektywy.
Mimo wysiłku i bólu, to był naprawdę udany, i obfitujący w nowe doświadczenia weekend. Ponadto, w doborowym towarzystwie.
Nie możemy doczekać się nowych wypraw.
Obejrzyjcie cały nasz spływ.(zdjęcia zrobione przez wszystkich uczestników wycieczki)
I znów jestem zauroczony nie tylko urokiem otaczającej Was podczas wyprawy przyrody, ale przede wszystkim lekkością pióra autorki opisów. Takie talenty ma się w genach ;-). Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń