środa, 21 listopada 2018

Z życia amerykańskiej szkoły

Dzisiaj trochę z życia amerykańkiej szkoły. 
Zawsze jestem zainteresowana tym, co się dzieje w placówce edukacyjnej moich dzieci, a jeśli są to zajęcia czy metody, z którymi się jeszcze nie spotkałam, tym bardziej mnie one ciekawią. Już w Holandii przekonałam się, że udział rodziców w życiu szkoły czy klasy jest duży, występuje dość często i jest to zjawisko zupełnie normalne. O ile w Królestwie Niderlandów była to dla mnie nowość, w USA - wiem już o co chodzi. Rodzice często odpowiadają na apel nauczyciela o pomoc przy różnego rodzaju projektach czy przedsięwzięciach klasowych. Oczywiście wiele osób pracuje i nie może się angażować, ale Ci którzy mają czas i chęci, służą jako wolontariusze na rzecz klasy swoją wiedzą, doświadczeniem i umiejętnościami. Tak było również w przypadku pierwszego dużego projektu, który właśnie został zakończony przez piątą i szóstą klasę Spectrum. 

Cały koncept, nadzorowany przez lokalną fachurę z wydziału edukacyjnego tutejszego dystryktu, nosił nazwę "Images of Greatness"
Specem lingwistycznym nie jestem, ale żeby pomóc w zrozumieniu tych słów każdemu, kto nie zna angielskiego, i żeby jak najdokładniej oddać sens zamierzenia - przetłumaczyłabym jego nazwę jako "Wielkie Osobowości" czy też "Wybitne Postacie" - jak kto woli.
Uczniowie klasy piątej pracowali nad sławami z historii USA, natomiast szóstoklasiści mieli nieco większy wybór - całą resztę świata. 
Co było do zrobienia?
Przede wszystkim należało dowiedzieć się jak najwięcej na temat wybranej przez siebie osoby, aby dosłownie się w nią wcielić i ułożyć rymowaną historię o "swoim" życiu. 
Kolejnym elementem była reprezentacyjna tablica o danym bohaterze, sporządzona według jasno podanych kryteriów. Musiały się tam znaleźć nie tylko zdjęcia zasłużonej osoby, krótki podtytuł obrazujący jej postać i opis jej wkładu na rzecz społeczeństwa. Konieczna była też linia czasu, zarówno z faktami dotyczącymi przedstawianego człowieka, jak i z kilkoma faktami z okresu, w którym człowiek ten żył. Ciekawostki z jego życiorysu były oczywiście bardzo pożądane, a całość należało uzupełnić jeszcze cytatem słów wypowiedzianych przez wybitną postać. Oprócz tego liczył się sam pomysł na wygląd tablicy. 
A musicie wiedzieć, że pisząc o tablicy nie mam na myśli zwykłego plakatu, choćby bardzo sztywnego...
Na potrzeby takich projektów, sprzedawane są tu w sklepach specjalne kartonowe "podkłady" - takie wręcz tryptyki. Niektóre mają jeszcze specjalną nakładkę na całość. Aż się za głowę złapałam z wrażenia, gdy ujrzałam taką cudną pomoc naukową w markecie :)) 

No to do pracy!
Pamiętacie film "Noc w Muzeum"? Był inspiracją dla Patrycji. Jedną z epizodycznych bohaterek tej produkcji jest bowiem tajemnicza Sacagawea (czyt.: Sakadżuija). Dlaczego dziś jest sławna? Patrycja postanowiła prześledzić życie kobiety, która zasłużyła się dla Stanów Zjednoczonych w nietuzinkowy sposób.

Naturalnie służę krótką informacją tym, którzy filmu nie widzieli lub nie pamiętają z niego ww. postaci.
Gdy w 1803 r. prezydent Thomas Jefferson nabył od Napoleona ówczesną Luizjanę, stał się wielkim orędownikiem eksploracji nie tylko zakupionego terytorium, ale również rozległego obszaru ciągnącego się poza jego granicami. 
W związku z tym, w latach 1804-1806 miała miejsce pierwsza amerykańska lądowa wyprawa na zachód, która dotarła aż do wybrzeży Pacyfiku. Ekspedycji przewodzili podróżnicy i odkrywcy, oficerowie armii amerykańskiej - kapitan Meriwether Lewis i porucznik William Clark. Brzmi co najmniej profesjonalnie, ale kto wie jak faktycznie potoczyłby się przebieg ich eskapady, gdyby nie pomoc młodej Indianki - Sacagawei. Jej udział w wyprawie był w zasadzie przypadkowy, ale pozostaje nie do przecenienia. Dzięki jej umiejętnościom jako doskonałej przewodniczki i tłumaczki, ekspedycja Lewisa i Clarka w pokojowy sposób pokonała obszary zamieszkiwane w tamtym czasie przez ponad pięćdziesiąt różnych plemion indiańskich. Kobieta-ptak (bo tak tłumaczy się jej imię), świetnie znała teren, wiedziała zatem jakimi skrótami można pokonać spory dystans. Umiała znaleźć pożywienie w głuszy, potrafiła leczyć ziołami, a od spotkanych plemion była w stanie uzyskać prowiant i konie. Czy wiecie co jest jednak najbardziej niesamowite? Sacagawea wyruszyła w podróż w zaawansowanej ciąży. Po drodze, urodziła dziecko, z którym na plecach przeszła całą drogę! Po przeszło dwóch latach wędrówki, nie otrzymała za swoją pracę żadnej zapłaty...

link do zdjęcia
Zaciekawiłam? Poczytajcie w internecie o tej niesamowitej wyprawie i niezwykłej kobiecie, która faktycznie niczym ptak potrafiła wnieść się ponad trudne wyżyny swojego życia. Dzięki wkładowi w historię i rozwój Stanów Zjednoczonych jest dziś obecna w kulturze amerykańskiej, a jej wizerunek możemy oglądać na monecie jednodolarowej, wybijanej od 2000 r.

Przedstawić tak barwną postać nie było łatwo, niemniej Pati sama zaprojektowała tablicę i przygotowała całość informacji. Samodzielnie też ułożyła rymowany życiorys Indianki i nauczyła się go na pamięć.
W trakcie prac nad projektem, pomagało też wielu rodziców. Ale nie tak jak myślicie - że tylko w domu i swojemu dziecku... Gdy padło hasło, że potrzebni są wolontariusze, co żywo pognałam do szkoły. Nie byłam sama. Pod okiem fachury z dystryktu inni chętni już dyskutowali z uczniami na temat ich postaci lub doradzali w sprawie życiorysu wielkich osobowości. Ponieważ ja uprzedziłam, że w dyskusji to się raczej nie czuję, jedna z mam o większym "ochotniczym" stażu wprowadziła mnie w tajniki i zakamarki świetnie wyposażonej szkolnej pracowni. Za pomocą specjalnej maszynki i gotowych czcionek liter, składałyśmy - jak w drukarni - całe nazwiska poszczególnych wybitnych postaci do prac tych dzieci, które nie miały możliwości zrobić tego w domu. Ale mi się podobało! Byłam wycinać te literki trzy razy :)

Zakończenie projektu miało miejsce wieczorem, w auli szkolnej, z udziałem zaproszonych rodziców.  
Uczniowie, poprzebierani za wielkie osobowości wychodzili na scenę i recytowali "swoje" rymowane życiorysy kończąc wystąpienie pytaniem do publiczności: Kim jestem? 
Strój, atrybuty osoby i fakty z jej życia były podpowiedziami kto stoi przy mikrofonie. Publiczność chórem odpowiadała z kim ma do czynienia. Świetna zabawa. Dzieciaki były niesamowite! 


A tablice?! Wyglądały fantastycznie! Z podziwem patrzyłam na każdą z prac. Kawał naprawdę dobrej roboty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz