Tak!!! Od dzisiaj ja i mój drogi Kolega Mąż jesteśmy pełnoprawnymi użytkownikami amerykańskich dróg!
Zdaliśmy cały egzamin na Prawo Jazdy!
Wspominałam wcześniej, że wprawdzie nie bez zaskoczenia na samych testach, ale udało nam się zdać za pierwszym razem teorię z przepisów ruchu drogowego. Opisałam to TUTAJ.
Zachęceni pierwszym sukcesem, bez cienia wątpliwości podeszliśmy do jazdy egzaminacyjnej pod koniec października.
Jeździmy samochodem od kilkunastu lat, więc musiało być dobrze.
Przywitała nas uśmiechnięta, dwudziestoparoletnia blondynka o twarzy i głosie dziecka - jak się okazało... była to "Baby Face Killer"!
W trakcie jazdy widziała wszystko i w swoim elektronicznym terminalku odnotowała absolutnie wszystko co można odnotować na minus, łącznie z przekroczeniem prędkości o 5 km i jazdą wolniejszą niż limit wskazany na znaku dotyczącym maksymalnej prędkości. Z uśmiechem na ustach wytłumaczyła na końcu co zrobiliśmy oboje źle i zaprosiła na następny termin...
Prawda jest taka, że na pierwszą jazdę egzaminacyjną pojechaliśmy mówiąc szczerze totalnie w ciemno. Nie mieliśmy pojęcia czego się spodziewać i chociaż nie popełniliśmy żadnego wykroczenia, słodka Baby Face Killer po prostu wypunktowała nas na detalach, które osobiście uważam, za sztukę cyrkową w dziedzinie prowadzenia samochodu. Dlaczego?
Przykładowo, Amerykanie mają KUKU na punkcie sprawdzania martwych stref. Ilekroć skręcasz, zmieniasz pas, zawracasz, cofasz się, parkujesz, ruszasz lub hamujesz - to odwracasz głowę (to tzw. "head check") i sprawdzasz czy przypadkiem w najbliższym sąsiedztwie Twojego samochodu (w martwych strefach właśnie) nie ma ludzi lub innych pojazdów. W praktyce, kierujesz samochodem i ciągle kręcisz głową - jak żyrafa jakaś, w jedną i w drugą stronę. Za każdy brak head check-u odnotowywane są punkty karne, a jeśli trzykrotnie zabraknie skrętu głowy - dorzucane jest dodatkowych 20 punktów karnych!
Zatrzymujemy się PRZED liniami znaku STOP lub w ogóle PRZED znakiem STOP! Nie obok, lub chociażby parę centymetrów za znakiem. Biorąc pod uwagę rozmieszczenie STOP-ów w terenie, czasami ten nakaz jest mało praktyczny, bo zdarza się, iż od miejsca gdzie trzeba się zatrzymać, do skrzyżowania jest tyle metrów, że po prostu nie widać czy coś jedzie z lewej czy z prawej, więc i tak po zatrzymaniu trzeba ponownie wolno podjechać.... Jeśli nie zatrzymasz się PRZED Stopem - punkty karne, jeśli zrobisz to trzy razy źle - 20 punktów karnych dodatkowo.
Nie jest ważne jak technicznie wykona się manewr (parkowanie pod górę, zawracanie na trzy czy kopertę tyłem) - nie trzeba się zmieścić w żadnych liniach. Najważniejszy jest sygnalizator i head check!!! Trzeba być "wytresowanym" jak małpka, aby o niczym nie zapomnieć, i to w określonej kolejności ;)))
No, wesoło nam nie było po pierwszym podejściu, ale przyjęliśmy z pokorą tę lekcję i potraktowaliśmy ją jako próbną. Najważniejsze było to, że w ogóle wiedzieliśmy już czego od nas chcą. Kilka ćwiczeń w terenie, zmuszenie głowy do ciągłego ruchu obrotowego i wystartowaliśmy w podejściu drugim - tym razem z sympatycznym Panem "Puszkiem" (zapewne domyślacie się dlaczego tak go sobie nazwałam :)
Jakże miło było po kilkunastominutowej jeździe usłyszeć od tego puszystego, uśmiechniętego gentlemana, że jeżdżę perfekcyjnie.... hmmmmm :)) Zero punktów karnych..... hmmmmm :)))
Kurczaki! Jak ja się cieszę!
Paweł miał taki sam wynik :)))
Zdobyliśmy UTAH DRIVER LICENSE!
No i jak tam się w ogóle jeździ? Panuje większa kultura na drogach niż u nas? Ja byłem ostatnio na wakacjach w Grecji i tam dopiero jest masakra. Dopiero wtedy doceniłem to, że w Polsce nie ma tak źle ;)
OdpowiedzUsuńW mojej opinii jeździ się bardzo fajnie, bo wszędzie jest bardzo szeroko. Już pierwsi osadnicy zaprojektowali drogi tak, aby mógł na niej zawrócić koń z wozem. Pasów ruchu w jedną stronę jest znacznie więcej niż w Europie, a na autostradach funkcjonuje pas expresowy - świetna sprawa. W prawo, można skręcać na czerwonym świetle po ustąpieniu pierwszeństwa, a do skrętów w lewo zawsze jest wyznaczony specjalny pas. Oczywiście zdarzają się miejsca bez sygnalizacji, gdzie ciężko przeciąć krzyżówkę lub wyjechać w lewo, ale ogólnie naprawdę nie jest źle. A kultura jazdy? To zawsze zależy od człowieka, chociaż Amerykanie wydają się ostrożniejsi i zazwyczaj nie mają problemu z wpuszczeniem innych kierowców przed swój pojazd.
UsuńBardzo ciekawy wpis, a całość bloga rzeczywiście przyciąga uwagę czytelnika. Zdjęcia, relacje pozwalają wciągnąć się tą przygodę ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń