niedziela, 4 listopada 2018

Halloween w USA

HALLOWEEN 2018

- czyli Noc Duchów w Layton!


     Tak, muszę przyznać, że my należymy do sympatyków tego święta. Ja zawsze lubiłam wydrążone dynie, dekoracje i kostiumy, i zawsze ten dzień był dla mnie okazją do świetnej zabawy (i tylko zabawy). W końcu.... urodziłam się w Halloween!!!
     Mając okazję być w kraju, gdzie to Halloween obchodzone jest od najdawniejszych czasów, nie mogliśmy pozostać obojętni na ten nadciągający "straszny wieczór", tym bardziej, że wszechobecna komercja nie pozwalała zapomnieć, co nas czeka w noc duchów. Sklepy, aż kapały od upiornego asortymentu, a na domach okolicznych mieszkańców z każdym dniem przybywało dyń i maszkar zza światów :))) 
     
     Pati i Tymek byli niezwykle podekscytowani! Oni też przepadają za Halloween :), a tutaj dodatkowo szykowała się nie lada gratka - zbieranie słodyczy! Takie prawdziwe, jak na filmach! 
Kostiumy czekały przygotowane od połowy października, w szkole, w każdej klasie odbywały się Halloweenowe imprezki, drążenie dyń było okazją do wspólnych spotkań wśród dzieci i dorosłych - no po prostu coś niesamowitego. Zastanawialiśmy się co na to mormoni, ale okazało się, że i  oni celebrują to święto z pełną pompą :))


      Będąc świadkiem tych wszystkich przygotowań i mając w tyle głowy kontrowersje, jakie Halloween wzbudza w Polsce - poszukałam trochę o jego genezie. Nie będę Was przekonywać, czy Noc Duchów jest OK czy nie. Po prostu podzielę się z Wami linkiem do strony, którą znalazłam na ten temat. 



     Zaczęliśmy nasze polowanie na cukierki wczesnym popołudniem. Dość szybko napotkaliśmy  na swej drodze innych łowców łakoci, poprzebieranych w najwymyślniejsze kostiumy. Dla mnie pierwsze miejsce zajęły trzy tirexy. 


      Mniejszym, a nawet i większym dzieciom towarzyszyli równie pomysłowo poprzebierani rodzice, także niebawem dość silną ekipą wędrowaliśmy uliczkami osiedla. Dzieciaki były tak szybkie, że czasami trudno było mi za nimi nadążyć. Starałam się bowiem poruszać z godnością, jaka przystoi dostojnej czarownicy, no ale jeszcze robiłam zdjęcia, i to mnie spowalniało. A mówię Wam, było co fotografować! 

Dekoracje widzieliśmy wprost nieziemskie. To, co ludzie potrafią postawić przed domem, powiesić na dachach czy położyć w ogródkach przeszło moje oczekiwania... Wydrążone, święcące dynie, czarne koty, wszelkiej maści straszydła i nietoperze zdobiły większość posesji, specjalne projektory kładły cienie trzęsących się szkieletów i tańczących duchów w oknach, demoniczne ryki i jęki dobywały się z obwieszonych łańcuchami garaży...
U P I O R N E.... ale ŚWIETNE !!! 
  

     Mieszkańcy z uśmiechem na ustach częstowali wszystkich słodyczami, chociaż nigdy nie było wiadomo jaka maszkara przywita nas na kolejnym progu. Byli tacy, którzy chcąc uniknąć notorycznych wędrówek do drzwi, stawiali
na wycieraczce przed drzwiami wiadro, kociołek czy miskę słodkości  z napisem "Weź po jednym". Jeszcze inni, chcąc się dotlenić, po prostu siedzieli przed swoimi domostwami i wydawali "przydział" każdemu kto dawał do wyboru: cukierek albo psikus (ang. trick or treat).


Po trzech godzinach zakończyliśmy zabawę. Zobaczcie nasz "urobek" i naszą straszną galerię.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz