sobota, 29 września 2018

ARCHES NATIONAL PARK



Ponoć różnorodność i bogactwo natury Stanów Zjednoczonych jest jednym z głównych magnesów przyciągających co roku miliony turystów z całego świata. 

Mieliśmy okazję przekonać się o tym pod koniec września odwiedzając pierwszy z 59 parków narodowych USA – Arches National Park.




Położony zaledwie 420 km od nas Arches, jest bezludnym piaszczystym pustkowiem, gdzie przez miliony lat deszcz, słońce, wiatr i sól rzeźbiły skały z czerwonego piaskowca, stworzywszy w efekcie serię łuków skalnych. Na terenie parku jest ich ponad dwa tysiące! Uzupełniają je ogromne głazy, które przecząc prawom fizyki balansują na szczytach wysokich skalnych słupów. Coś niesamowitego!





Najlepiej zwiedzać park samochodem, co było dla nas idealnym rozwiązaniem, aby nie zmęczyć dzieci i zobaczyć jak najwięcej. A do zobaczenia jest naprawdę sporo. Na szczęście, doskonała infrastruktura parku bardzo ułatwia życie turystom. Przy najważniejszych formacjach skalnych zorganizowane są punkty widokowe i parkingi, skąd można podążyć krótkimi lub dłuższymi szlakami, aby obejrzeć z bliska dostojne skalne pomosty. My zdecydowaliśmy się na bliższe spotkania z takimi kolosami jak: 

Balanced Rock
Double Arch (najwyższy łuk w parku)

Skyline Arch
Sand Dune Arch (najfajnieszy łuk dla dzieci)


Landscape Arch (najdłuższy łuk w parku)
Tunnel Arch 




Oczywiście nie mogliśmy ominąć ikony Arches: Delicate Arch – najsłynniejszego, najbardziej rozpoznawalnego, najczęściej fotografowanego i chyba najpiękniejszego łuku w parku. Wiecie, że mamy go nawet na rejestracji samochodu?! To największa wizytówka Utah. I wcale nie tak łatwo go zobaczyć z bliska.

Droga do Delicate Arch
Maszerowaliśmy do niego pod górę 2,5 kilometra. Przez ostatnie 200 m. droga prowadziła półką skalną, kompletnie niczym nie zabezpieczoną. Szaleństwo! W dole przepaść! Słabo mi się robiło na myśl jak niewiele trzeba, aby sobie tam po prostu spaść! Czy to w ogóle normalne, aby pozwalać ludziom na przechadzki po takim gzymsiku?! Bez żadnych barierek?! Wariactwo!
Ostatni odcinek drogi do Delicate Arch







Ale to jeszcze nic... bo Paweł... ma lęk wysokości! Im wyżej, tym gorzej. Wiecie przez co przeszłam??!! ;)))) Wyobrażacie sobie ile trudu wymagało zrobienie zdjęć na tym odcinku?! Musieliśmy dosłownie przykleić się do ściany stanowiącej jedyne oparcie i pomału przesuwać ku górze. Żeby było „raźniej”, towarzyszyły nam nerwowe, graniczące z paniką komendy wystraszonego ojca rodziny: „-Uważaj!”, „-Trzymaj się!”, „-Nie rób tego!”, „-Nie idź tam!”, „-Nie wariuj!”. Aż dziw, że dzieciom ręce nie poodpadały – tak mocno były trzymane ;)).

DELICATE ARCH - ikona parku i stanu Utah

W końcu dotarliśmy na szczyt. Łuk ukazał się nam nagle i to w całej swej okazałości. Był piękny! 
Oblany słońcem, na tle błękitnego nieba. Normalnie marzenie!

Postrzelaliśmy cudne fotosy, ogarnęliśmy wzrokiem horyzont i zaczerpnęliśmy głęboko powietrza. Niestety czasu na nasycenie pamięci magicznymi widokami kolega mąż mi wiele nie pozostawił...

Łuk stoi bowiem na niedużej, ale jednak pochyłej płaszczyźnie i trzeba tam dobrze panować nad swoim ciałem, aby człowieka nie zniosło w dół – w przepaść oczywiście :))
Silny wiatr, z jakim borykaliśmy się stojąc tak wysoko mógł się skutecznie do tego przyczynić (naprawdę gwizdało nieziemsko), z czego jednak część przebywających tam (wariatów!) nic sobie nie robiła. Ludzie biegali, skakali, kładli się na samych brzegach urwisk – nawet MNIE mroził taki skrajny brak wyobraźni w niektórych przypadkach. A co dopiero miał powiedzieć ten, którego sparaliżowany umysł miał tylko jeden cel - ucieczkę! Nie wiem jakiego rodzaju dyskomfort naprawdę odczuwa osoba z lękiem wysokości, ale wystarczyło jedno obsunięcie nogi Patrycji po skale i zdenerwowany kolega mąż dość szybko i skutecznie zarządził odwrót. I to bez dyskusji! :))) Ale ja tam jeszcze wrócę ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz