niedziela, 13 czerwca 2021

Springfield - tam gdzie narodziła się koszykówka

Podróżując po Massachusetts i realizując życzenie męskiej części wycieczki w przedmiocie odwiedzenia miejsc legendarnych pod względem sportowym, zboczyliśmy do Springfield - miasta gdzie narodziła się koszykówka. Fanów tego sportu przyciąga tu przede wszystkim imponująca The Naismith Memorial Basketball Hall of Fame czyli Koszykarska Galeria Sław im. J. Naismitha (twórcy koszykówki).





James Naismith, syn szkockich imigrantów, uzyskał wprawdzie tytuł lekarza medycyny, ale najwyraźniej większą pasją pałał do sportu, gdyż wkrótce po studiach zaczął pracować jako nauczyciel wychowania fizycznego w szkole w Springfield.
To właśnie on, zainspirowany prostą dziecięcą grą, umieścił w sali gimnastycznej dwa kosze i podzielił swoich uczniów na dwa 9-osobowe zespoły.
W grudniu 1891 r. odbyła się pierwsza gra, a w niecały miesiąc później zasady koszykówki zostały opublikowane. I tak to się właśnie zaczęło...




Galeria Sław Koszykówki jest bardzo fajnym miejsce, a dla fanów kosza - prawdopodobnie wręcz fantastycznym. Muzeum o powierzchni blisko 4,5 tys. m², na trzech poziomach otaczających boisko do koszykówki, przedstawia historyczne i edukacyjne eksponaty tego sportu.
 















Znaleźć tam można buty i koszulki legendarnych graczy, piłki z najważniejszych rozgrywek, puchary drużynowe, a nawet... fragment oryginalnego parkietu boiska, z którego w 1998 r. Michael Jordan oddał w ostatniej akcji, swój pamiętny "ostatni rzut" zapewniając swojej drużynie - Chicago Bulls - szóste z kolei zwycięstwo w finałach NBA. Chicago Bulls pokonali wtedy, nomen omen, Utah Jazz ("naszą" drużynę stanową).



Właśnie takich akcentów jest w Koszykarskiej Galerii Sław bardzo wiele. Od 1959 r. galeria ta ma za zadanie honorowanie najwybitniejszych graczy, trenerów, sędziów i innych osób związanych z koszykówką. Ale wbrew pozorom, nie jest to tylko zwykłe muzeum. Dzięki mariażowi historii i nowoczesnej technologii, każdy odwiedzający to miejsce może nie tylko ZOBACZYĆ i PRZECZYTAĆ, ale może też POCZUĆ i DOŚWIADCZYĆ dlaczego gra w koszykówkę jest tak wyjątkowa.






Tego dnia gość specjalny: TYMON 😉









sobota, 12 czerwca 2021

SALEM


Miasto w hrabstwie Essex, w stanie Massachusetts, to pozornie atrakcja turystyczna sama w sobie. Wszystkich przyciągają tam czarownice - słynne CZAROWNICE Z SALEM. Obecność wiedźm, tudzież wszystkiego co jest z nimi związane widać na każdym kroku. Popkultura uczyniła z Salem światową stolicę magii i pradawnego zła, któremu współcześnie bliżej do Halloween niż do faktów i tragedii jaka w istocie rozegrała się w tym miejscu pod koniec XVII w. 

Co się stało w Salem w 1692 r? Wszystko zaczęło się od dziwnego zachowania dwóch dziewczynek, które zaczęły doświadczać napadów drgawek, krzyków i agresji. Miejscowy lekarz nie znajdując żadnego wytłumaczenia tych zachowań, obwiniał o nie zjawiska nadprzyrodzone. Niestety był to czas, kiedy chrześcijanie, ale i wyznawcy innych religii wierzyli, że Diabeł może dać niektórym ludziom - znanym jako czarownice - moc krzywdzenia innych. Czarownice były zdefiniowane przez Biblię, a identyfikowanie i pozbywanie się ich stanowiło posługę Bogu. 

 


Gdy ustalono zatem, że wina niewątpliwie leży po stronie czarownic, należało je tylko wskazać. 
W Salem, ruszyła lawina oskarżeń, antypatii, podejrzeń i wzajemnych urazów. W spokojnym dotąd miasteczku ludzie we własnych sąsiadach, a nawet w członkach rodziny zaczęli dostrzegać siły nieczyste, i to z powodów zdecydowanie mało religijnych... Biorąc pod uwagę naturę ludzką, ujście znalazły nierozwiązane konflikty, odmienne poglądy polityczne, zazdrość, chciwość, a nawet nieodwzajemniona miłość. Każdy mógł mieć coś za złe swojemu sąsiadowi, a czary umożliwiały pozbywanie się wszystkich, którzy nie pasowali innym. 
Gdy stopień paranoi sięgnął z czasem naprawdę wysoko, doszedł do głosu czynnik lęku - ludzie woleli oskarżać innych, byle tylko samemu uniknąć podejrzeń. W ten sposób w 1692 r. w Salem, prawie 200 osób (zarówno kobiet jak i mężczyzn) zostało oskarżonych o uprawianie czarów. 


W trakcie trwających miesiącami procesów, 20 osób zostało osądzonych i straconych. Upamiętnia je "Salem Witch Trials Memorial" (Miejsce Pamięci Procesów Czarownic w Salem) stworzone po to, aby nie tylko podkreślać to, co dzisiaj oczywiste - prawa człowieka, ale również po to, aby nieustannie uzmysławiać absurd i niesprawiedliwość jakie towarzyszyły śmierci niewinnych ludzi - ofiar społecznego strachu, przesądów i systemu prawnego, który zawiódł, zamiast bronić swoich obywateli.
 

Kamienne płyty, przypominające ławki, umiejscowiono przy najstarszym cmentarzu w mieście. Mają wymowne i symboliczne znaczenie.

 





Umieszczono na nich nazwiska wszystkich ofiar, straconych w procesie o czary. 


Bardzo pięknie zostało to zrobione. I tylko patrząc na te napisy, nie można uwierzyć, że to w ogóle mogło się wydarzyć... 





Ponadto, Salem jest urocze :) Można podziwiać wnętrza wielu historycznych budynków, podziwiać wspaniałą kolonialną architekturę, czy po prostu oddać się klimatowi magii i eksplorować liczne sklepy z imponującym czarodziejskim asortymentem. Naprawdę, ciekawe miejsce.
  




 



BOSTON - Kolebka Amerykańskiej Niepodległości


Mając nadzieję na poznanie naprawdę starej Ameryki (tej - do której w 1620 r., 
na pokładzie statku "Mayflower" przybyła grupa pierwszych protestanckich osadników*), chcąc zobaczyć miejsca gdzie zapoczątkowano zwycięską walkę o niepodległość Stanów Zjednoczonych i pragnąc poczuć tchnienie takiego właśnie "starego świata" - świata sprzed jego ekspansywnego, gorączkowego rozwoju - postanowiliśmy udać się w naszej podróży po Wschodnim Wybrzeżu do Bostonu - stolicy stanu Massachusetts.

Boston Common - najstarszy park miejski w Stanach Zjednoczonych
z Massachusetts State House - zabytkowym gmachem władz stanowych w tle


 







Boston, jako historyczna, finansowa, uniwersytecka i kulturalna stolica Nowej Anglii, to nietuzinkowe miasto!

Duch historii unosi się tam praktycznie wszędzie, liczne tereny zielone zachęcają do spacerów i aktywności na świeżym powietrzu, bogate muzea przyciągają naprawdę fantastyczną sztuką, a najbardziej prestiżowe uczelnie na świecie dodają tej metropolii niekłamanego splendoru. Musieliśmy zatem zatrzymać się tam na dłużej.


Zwiedzanie zaczęliśmy od głównej atrakcji Bostonu jaką jest FREEDOM TRAIL czyli Szlak Wolności. Obejmuje on 16 historycznych obiektów rozmieszczonych w śródmieściu, do których trafić można idąc wzdłuż ułożonego na ziemi szlaku z czerwonych cegieł. Brzmi niezwykle, prawda? W mieście, w którym znajduje się siedziba Wielkiej Loży Masońskiej, szlak "ukryty" pod stopami, to znakomita zabawa z dodatkowym dreszczykiem emocji. Prosto z przepięknego parku Boston Common wyruszyliśmy zatem tropem ceglastych oznaczeń.


A oto co zobaczyliśmy m.in. na Szlaku Wolności:

      
1. State House 
- pozłacana kopuła starego gmachu władz stanowych
zdobi miasto od ponad dwóch stuleci.



2. Park Street Church - piękny kościół z czerwonej cegły
z charakterystyczną białą, drewnianą dzwonnicą,
gdzie kryje się elektroniczny karylion.
W tym kościele w 1829 r.wygłoszona została
pierwsza przemowa krytykująca niewolnictwo. 

Shaw Civil War Monument - płaskorzeźba z brązu
(naprzeciwko State House),
 upamiętniająca 54 Pułk Piechoty pod dowództwem pułkownika Roberta G. Shawa; był to pierwszy pułk złożony z czarnoskórych ochotników biorących udział w wojnie secesyjnej.



3. Old Granary Burying Ground - bardzo stary cmentarz, którego początki sięgają 1660 r. Spoczywa tu wielu sławnych ludzi, m.in. buntownicy walczący o niepodległość kraju: Samuel Adams, Paul Revere czy John Hancock. Obelisk upamiętnia rodziców Benajamina Franklina. 

  
5. King's Chapel - pierwszy anglikański kościół Nowej Anglii.
Niewielki cmentarz obok kościoła to najstarsze miejsce pochówków
w Bostonie. Najstarsze groby należą do pierwszych osadników.
             
 



4. Boston Latin School
- niegdyś pierwsza publiczna szkoła dla chłopców,
której uczniem był Benjamin Franklin.











6. Old Corner Bookstore - ten niski niepozorny obiekt w oddali,
to najstarszy budynek handlowy Bostonu 
Tam gdzie książki, tam zawsze jest Pati 😀



7. Old South Meeeting House
- zabytkowy zbór purytański gdzie 16 grudnia
1773 r. Samuel Adams wygłosił przemówienie,
którego rezultatem były wydarzenia znane jako
"herbatka bostońska" (o czym jeszcze poniżej)


Na tym samym skwerze
znajduje się wzruszający pomnik
upamiętniający "Wielki Głód" jaki
dotknął Irlandię w latach 1845-50.
Tysiące Irlandczyków przybyło wówczas
do Bostonu poszukując lepszego życia.
To właśnie z tego kościoła wyruszyli poprzebierani za Indian amerykańscy buntownicy, aby zatopić przybyły z Anglii ładunek herbaty




4 lipca 1776 r.



8. Old State House - najstarszy państwowy budynek w Bostonie
- był siedzibą angielskiego rządu aż do uzyskania niepodległości przez USA.
To z balkonu tego budynku, pierwszy raz publicznie odczytano akt
Deklaracji Niepodległości po tym, gdy 4 lipca 1776 r. kolonie odłączyły się
od Wielkiej Brytanii.
Pod tym samym balkonem znajduje się brukowana wysepka wskazująca 
miejsce "masakry bostońskiej" z 5 marca 1770 r. kiedy to brytyjska armia
otworzyła ogień do tłumu bostończyków.



9. Faneuil Hall - dostojny budynek zwany "kolebką wolności".
Było to miejsce wielu ważnych spotkań i wieców podczas walki o niepodległość.
Na plac przed budynkiem spogląda w dostojnej pozie Samuel Adams,
który dla smakoszy piwnych trunków, z oczywistych względów pozostaje
postacią niezapomnianą.

10. Ogromne budynki targów na trasie Freedom Trail dają okazję do chwili wytchnienia.
Można się posilić, poszperać po sklepach
lub po prostu odpocząć, podziwiając lokalną architekturę. Czyż wiatrowskaz wieńczący kopułę Faneuil Hall nie jest przepiękny?

Samuel Adams
- słynny bostoński browar
Wiatrowskaz na kopule Faneuil Hall



Szlak Wolności poprowadził nas dalej na NORTH END - czyli do bardzo starej dzielnicy Bostonu, zamieszkałej od samego początku jej kolonizacji przez Europejczyków, a głównie - sądząc po wielu charakterystycznych restauracjach - przez populację włoską. Dzielnica nie jest wielka, za to niezwykle klimatyczna i pełna cudownej architektury.


Hanover Street - główna ulica turystycznego North Endu

W tej także dzielnicy znajduje się najstarszy zachowany budynek mieszkalny z XVII w., a jest to Dom Paula Revere'a.
Jeśli spojrzeć na historyczne symbole Bostonu, czy jego charakterystyczne wizytówki, z pewnością znajdzie się wśród nich mężczyzna na koniu, którym jest nie kto inny, jak sam Paul Revere.

Paul Revere żył w XVIII w. w Bostonie i był uznanym złotnikiem (do jego prac należy chociażby ogromna pozłacana kopuła State House - gmachu mijanego przez nas na początku Szlaku Wolności).

Dom Paula Revere'a przy North Square




Tenże Paul Revere był mocno zaangażowany w walkę o niepodległość. Kiedy w 1775 r. wszedł w posiadanie informacji, iż oddziały brytyjskie potajemnie ruszyły z Bostonu do małego miasteczka Concord oraz pobliskiego Lexington, aby przejąć wojskowe zapasy rebeliantów i aresztować ich przywódców - Samuela Adamsa i Johna Hancocka, Paul Revere wyruszył konno pod osłoną nocy do obozu buntowników, aby ostrzec ich przed niebezpieczeństwem. Jego słynny nocny galop owiany został legendą i stał się nieodłączną cześcią historii walki o niepodległość amerykańskiego narodu.     

The Old North Church
    W tej historii niemałą rolę odegrały też latarnie. Były one ważnym, tajnym sygnałem ostrzegawczym informującym buntowników o ruchu wojsk brytyjskich. Pojedyncza latarnia zapalona na dzwonnicy kościoła The Old North oznaczała ruch Brytyjczyków na lądzie, a konkretnie na drodze z Bostonu do Lexington. Dwie świecące latarnie wskazywały na przemieszczanie się wrogich oddziałów drogą wodną, w górę rzeki Charles.


 
Kościół Północny, czyli The Old North Church z 1723 r., stoi do dzisiaj (chociaż z odbudowaną iglicą) i swoją dostojną bryłą przypomina o minionych wydarzeniach. W muzeum prezentowane są nawet repliki słynnych latarni, które posłużyły do nadania sygnału ostrzegawczego podczas walk z Anglikami. 
Ponadto, kościół oblegany jest przez turystów za sprawą zupełnie innego jeszcze faktu - a mianowicie swojego krótkiego udziału w filmie "Skarb Narodów". W jednej z ostatnich scen, właśnie przed tym kościołem, nocą, aresztowany zostaje główny antagonista, a oczywisty bohater - Ben Gates (Nicolas Cage) wyłaniając się z cienia pobliskiej bramy daje mu do zrozumienia: "Sorry Stary...".
No, bo - jak utrzymuje agent Sadusky - "Ktoś musi iść do więzienia..."

                                             
Scena z filmu "Skarb Narodów" - nocne włamanie do Old North Chruch




Ostatni odcinek bostońskiego Szlaku Wolności wiedzie przez most na rzece Charles do dzielnicy Charlestown. Stoi tam zacumowana przy nabrzeżu imponująca trójmasztowa fregata z 1797 r.  To "USS Constitution" - najstarszy, sprawny i ciągle pozostający w służbie okręt wojenny na świecie! Całkiem piękna łajba jak na swój zacny wiek.

"USS Constitution" pod żaglami      (link)



A teraz trochę o wspomnianej już wyżej "herbatce bostońskiej". Jak pewnie pamiętacie ze szkoły, to właśnie w Bostonie w 1773 r. miały miejsce wydarzenia, które przeszły do historii jako "bostońskie picie herbaty", będące bezpośrednią przyczyną amerykańskiego zrywu o niepodległość. Mowa tutaj o zatopieniu przez amerykańskich kolonistów całkiem sporego ładunku suszu roślinnego, od którego władze imperium brytyjskiego żądały sobie jeszcze bardziej sporego cła. Nie pierwszy raz zresztą. Amerykanie, co oczywiste, sprzeciwiali się brytyjskiej polityce podatkowej w koloniach, bo dlaczego mieliby płacić cła i podatki, podczas gdy w parlamencie angielskim nie posiadali jakiejkolwiek reprezentacji dbającej o ich interesy. 
Napięcia rosły, aż w końcu gdy pewnego dnia do Bostonu dotarły trzy statki Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej z herbacianym ładunkiem na pokładzie, przyszli rewolucjoniści z Samuelem Adamsem na czele, demonstracyjnie pokazali Brytyjczykom co ci mogą sobie zrobić ze swoją herbatą. Zatopione zostały 342 skrzynie aromatycznego trunku czyli 10 tysięcy funtów szterlingów herbaty - dziś wartych około 1,7 miliona dolarów - należących do Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Nic dziwnego, że Anglików to rozsierdziło. Nałożyli na kolonie  kolejne, ostrzejsze sankcje, a to - jak już wiemy - doprowadziło w efekcie do otwartego konfliktu, krwawej walki i ostatecznie spektakularnego zwycięstwa kolonii nad Koroną Brytyjską. 


Muzeum Herbatki Bostońskiej 
Dzisiaj, incydent zatopienia herbaty upamiętnia Boston Tea Party Ships & Museum - fantastyczne, pływające muzeum, które oferuje turystom podróż w czasie i udział w wydarzeniach, które na zawsze zmieniły bieg amerykańskiej historii.
Co znamienne, muzeum jest świetne. Spotkać tam można nie tylko żywych aktorów w strojach z epoki, ale również interaktywne eksponaty, hologramy i pełnowymiarowe repliki XVIII-wiecznych żaglowców. W końcu też, na zatopienie czekają skrzynie z herbatą!





Kilka dni w Bostonie pozwoliło nie tylko na fascynującą lekcję historii, ale również na zobaczenie zakamarków naprawdę pięknego miasta. Najlepiej, najszybciej i najwygodniej - oczywiście na rowerze!

 
Trasa widokowa Memorial Drive nad rzeką Charles
Widok na Beacon Hill 

Boston Public Garden

Atlantic Avenue


Boston Public Garden
Boston Public Garden
- rarytas dla fanów trylogii "Magnus Chase" Ricka Riordana
(9 kaczek - 9 aktywnych portali do 9 nordyckich światów)
 



North End - kamienica przy zbiegu ulic Prince i Salem
Siedziba Wielkiej Loży Masońskiej w Massachusets
przy Tremont St. w Bostonie



 





W kulturalnej stolicy Nowej Anglii nie można też przegapić wielkiej sztuki. Tytuł najwspanialszej świątyni sztuki zaś, bez wątpienia należy do Museum of Fine Arts Boston. Zobaczenie wszystkich wystaw prezentujących zbiory z całego świata nie jest możliwe w ciągu jednodniowej wizyty, toteż jak zwykle w takich sytuacjach, standardowo wybraliśmy sale z arcydziełami malarstwa europejskiego. Oczywiście zbiory okazały się wspaniałe!!! 
Obowiązkowy album na pamiątkę
Neoklasycystyczny budynek Museum of Fine Arts Boston





W końcu, zwiedzając Boston, musieliśmy zawitać też do pobliskiego Cambridge, aby poczuć akademicki klimat najstarszej amerykańskiej uczelni wyższej - Harvard University. 
Uniwersytet Harvarda, założony w 1636 r., należy do najważniejszych ośrodków akademickich w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Prawdopodobnie – „z racji wieku i urzędu” (cytując klasyka) – jest to też najbogatszy uniwersytet na świecie. Harvard, od samego państwa, otrzymuje rocznie dotacje w wysokości ok. 40 mld dolarów!!! Do tego dochodzą oczywiście wpłaty od filantropów czy byłych studentów. Do grona absolwentów należy chociażby ośmiu prezydentów Stanów Zjednoczonych (m.in. Barack Obama i George W.Bush), nobliści, pisarze, artyści czy muzycy.


Harvard - Memorial Hall z 1878
ufundowany jako pomnik absolwentów Harvardu
walczących o sprawę Unii podczas wojny secesyjnej
Kampus składa się z około 500 budynków, a zatem nie trudno sobie wyobrazić, że przypomina to miasto w mieście. Systematycznie rozbudowywane bądź przebudowywane przez wieki, prezentuje dość eklektyczną infrastrukturę składającą się ze wszystkich właściwie stylów architektonicznych – od kolonialnego po nowoczesne projekty.

Uniwersytet Harvarda skupia 10 różnych szkół (wydziałów)
Pomnik Johna Harvarda
- tradycją jest dotykanie jego stopy na szczęście
Jeden z okazałych budynków w kampusie Harvard University
Na początku powstania, nazwa uczelni brzmiała „New College”, a jej celem było głównie kształcenie duchowieństwa. W 1639 roku szkoła przyjęła nazwę Harvard University, na cześć ks. Johna Harvarda - angielskiego purytańskiego pastora z prowincjii Massachusetts, który umierając bezdzietnie, zapisał połowę swojgo majątku i bogatą bibliotekę nowo powstałemu college'owi.


 Już w XVIII w. zaczęto wykładać tu medycynę, a w XIX w. otwarto kolejno takie kierunki jak: teologię, prawo, stomatologię, oraz sztukę i technikę. 
Dzisiaj Uniwersytet Harvarda oferuje niezliczoną ilość kursów i kierunków studiów, zarówno na poziomie licencjackim jak i magisterskim. 
Ducha zacnej akademii poczuliśmy. Teraz tylko aplikować... (lub kibicować aplikującym).

Czyżby przyszła absolwentka?
Od marzeń trzeba zaczynać...


Z nadzieją, że dotknięcie buta Johna Harvarda faktycznie przyniesie szczęście i do Bostonu będzie jeszcze po co wracać, zakończyliśmy wizytę w tym pięknym mieście i podążyliśmy z naszą wyprawą na południe, do Nowego Jorku. 






* Wszystko zaczęło się w Holandii - czyli kto i w jakim celu przybył do Ameryki na pokładzie "Mayflower"

"W latach 1568-1648 Holandia prowadziła wojnę osiemdziesięcioletnią walcząc o odzyskanie niepodległości spod hiszpańskiego zaboru. Gdy w 1579 r. powstała konfederacja prowincji Niderlandów a w 1581 r. podpisano w Antwerpii proklamację niepodległości, Holandia stała się jedną z pierwszych w miarę demokratycznych republik świata.

W roku 1608 roku do Amsterdamu przybyła grupa 102 angielskich uciekinierów - purytanów czyli rodzaj protestanckich fundamentalistów prześladowanych w katolickiej Anglii. Ponieważ w tym czasie Holandia radykalnie odrzucała katolicyzm, purytanie mieli szansę znaleźć się wśród swoich duchowych braci. Z Amsterdamu angielscy purytanie przenieśli się szybko do Lejdy gdzie mieszkali 11 lat, studiując m.in. dokumenty holenderskiej proklamacji niepodległości. Część z nich znana nam dzisiaj pod nazwą Pilgrims Fathers (pielgrzymi ojcowie) postanowiła opuścić Europę i osiedlić się w Nowym Świecie za oceanem zakładając tam nowe, idealne społeczeństwo.

1 sierpnia 1620 roku z nabrzeża w rotterdamskim Delfshaven, u stóp kościoła Pelgrimvaderskerk (kościoła Pielgrzymów), wyruszyła na malutkim stateczku "Speedwell" pierwsza grupa osadników "Pilgrim Fathers" pod dowództwem Johna Robinsona. Ich misją było zbudować nowe społeczeństwo według ich purytańsko-protestanckiej wizji. W angielskim Plymouth przesiedli się na żaglowiec Mayflower i w listopadzie dobili do brzegu Cape Cod w Massachussets. Ta grupa około 40 chrześcijańskich fundamentalistów stała się ideologicznymi praojcami Stanów Zjednoczonych Ameryki a ich manifest "Mayflower Compact" stworzony podczas rejsu do Ameryki, na pokładzie Mayflower stanowi fundament współczesnej konstytucji amerykańskiej. Obywatele Stanów Zjednoczonych mogący pochwalić się przodkami wśród Pielgrzymów należą dzisiaj do amerykańskiej elity "najprawdziwszych Amerykanów"."

źródło: Wiatrak.nl (artykuł o wpływach holenderskich w Nowym Świecie).